"Obyś żył w ciekawych czasach" - brzmi jedno z chińskich przekleństw. Owo przewrotne życzenie, niosące z takim samym prawdopodobieństwem zapowiedź wydarzeń dobrych, jak i złych, do żadnego innego okresu nie pasuje tak idealnie, jak właśnie do przełomu wieków.
Wieków, w których rozwój nauk przyrodniczych i potężnych technologii sprawił, iż właściwie wszystko zdaje się być możliwe. Paradoksalnie - odnotowany w XX wieku ekspresowy rozwój cywilizacji, oparty wyłącznie na racjonalnym spojrzeniu na świat, sprawił, że wszelkie naukowe przewidywania co do dalszych losów ludzkości wzięły w łeb. Natomiast nierealne, szalone wizje, głoszone na przestrzeni wieków przez różnego rodzaju "nawiedzonych", zaczęły sprawdzać się z zaskakującą dokładnością.
To przecież już XVI-wieczny wizjoner Nostradamus, w swych ułożonych w strofy przepowiedniach, przewidział pojawienie się Napoleona, Hitlera i bomby atomowej. Na pięć wieków wcześniej mówił o rosnących niepokojach na Bliskim Wschodzie, o wojnie w Iraku i o broni chemicznej.
To nie wojskowi czy politycy przewidzieli odrodzenie się Polski w 1918 roku "pośród zgiełku wojny światowej", ale ksiądz Markiewicz z Jasła, który obwieścił ów fakt 3 maja 1863 roku - na 55 lat przed odzyskaniem niepodległości. A czyż słynne medium z Tęgoborza nie przepowiedziało, iż zostaniemy napadnięci przez Niemcy w 1939 roku? Także zdrady naszych sojuszników - Anglii i Francji - i pozostawienie nas na łasce "antychrysta" (określenie ZSRR)? Albo wreszcie upadku III Rzeszy, Związku Radzieckiego i Prus, i odzyskania przez nasz kraj Gdańska i Mazur, pisząc:
Krzyż splugawiony razem z młotem padnie Zaborcom niewiele zostanie, Mazurska ziemia Polsce znów przypadnie A w Gdańsku port nasz powstanie.
Oczywiście, wszelkie wizje zapisywane są na ogół za pomocą symboli, a określenie czasu zdarzeń nie jest zbyt precyzyjne, przeto zawsze istnieje ryzyko dopasowywania symboli do swoich potrzeb. Na przykład zaraz po wojnie wielu agitatorów nowej władzy utrzymywało, że Adam Mickiewicz, pisząc "A imię jego czterdzieści i cztery", przewidział powstanie Manifestu Lipcowego. Mimo tych niedogodności postarajmy się jednak odtworzyć ze starych przepowiedni, co też czeka nas w następnym stuleciu.
W 1838 roku, na seansie spirytystycznym w pałacu hrabiego Władysława Wielogłowskiego w Tęgoborzu koło Nowego Sącza, medium głosem nieznanego ducha obwieściło, że po zakończeniu dwóch wojen światowych Polska na pół wieku popadnie w zależność od antychrysta. Później jednak wyzwoli się i wybije na niepodległość wraz z Węgrami, Rumunią i Czechami. Momentem przełomu w tym ponurym pięćdziesięcioleciu miał być wybór na papieża duchownego z Krakowa. Każdy rok, z kolejnych następujących po tym dwudziestu pięciu lat, miał być trudniejszy od poprzedniego, aż przez świat przetoczy się "krwawy Azjata". Potem sytuacja zacznie się poprawiać, aż wreszcie - pół wieku od wyboru Polaka na papieża:
reklama
Powstanie Polska od morza do morza Czekajcie na to pół wieku Chronić was będzie zawsze łaska Boża. Więc cierp i módl się człowieku. Z obliczeń wynika, iż czas narastania trudności to lata 1978-2003. Potem (akurat kiedy mamy wstąpić do Unii Europejskiej), wybuchnie wojna. Nie wiadomo, jak długo potrwa, ale zakończy się nie później niż w 2007 roku, bo wtedy - jak twierdzi jasnowidząca Ludmiła z Czech (proroctwo ogłoszone w X wieku) - Lew czeski i Orzeł polski połączą się przed "krwawym konfliktem", by stawić czoła wspólnemu wrogowi.
Okres między zakończeniem owej wojny a "krwawym konfliktem" będzie dla naszego kraju bardzo pomyślny, bowiem umocni się koalicja skupiona wokół Polski, a więc blok: Polska, Czechy, Węgry i Rumunia. Wreszcie - około roku 2028 - Polska wkroczy w okres bezprecedensowego dobrobytu, sięgając "od morza do morza". Co jeszcze stanie się w tym czasie? Odpowiedzi udziela nękany wizjami skromny rybak szwedzki Anton Johanson w przepowiedni wygłoszonej 14 listopada 1907 roku:
"Za 120 lat od dziś" nastąpi niespodziewany atak Rosji na kraje skandynawskie. Wkrótce potem na Rosję uderzą Chiny. Dojdzie do wymiany ciosów nuklearnych, w których wyniku straci życie jedna czwarta mieszkańców Ziemi. Stany Zjednoczone po długim wahaniu staną po stronie Rosji, ale nie zdecydują się na bezpośrednią interwencję. Niemcy, chcąc wykorzystać zaangażowanie mocarstw w walkę z Chinami, uderzą na Polskę. Konflikt nie potrwa długo, ponieważ w obronie naszego kraju wystąpią tym razem - prócz Węgier, Rumunii i Czech - także Wielka Brytania i Francja. Nastanie wreszcie pokój, ale Polska, nie ufając Niemcom, weźmie na siebie zadanie utworzenia federacji Ukrainy, Węgier, Czech i Rumunii. Granice federacji obejmą obszar od Morza Czarnego po Bałtyk.
Jak wynika z tych przepowiedni, pierwsza wojna może być wojną ekonomiczną ciągnącą się od 2003 do 2007 roku, kiedy to wybuchnie, przewidywana przez bodaj wszystkich wieszczów, III wojna światowa trwająca do 2028 roku (21 lat!). Dopiero wtedy nastąpi pokój, trwający przez następne siedemdziesiąt dwa lata, co zapowiada Nostradamus. Potem przyjdzie największa ze znanych ludzkości wojen, po której pozostaną jedynie szczątki ziemskiej cywilizacji, a "żywi będą zazdrościć umarłym".
Nim jednak dojdzie do apokalipsy, w ciągu owych "spokojnych" lat, jak twierdzi egzorcystka i jasnowidz Jeanette Dixon:
Wielka plaga dotknie ludzkość. W jej wyniku upadną wielkie miasta i nigdy już nie podźwigną się z upadku. Człowiek będzie się bał podejść do człowieka. Nawet lekarze bać się będą niesienia pomocy. Kiedy już zaraza się cofnie - zapewnia amerykański jasnowidz Edgar Cayce:
Ziemia najpierw zatrzęsie się w zachodniej części Ameryki. Potem większa część Japonii pogrąży się w oceanie. Północna część Europy zmieni się w okamgnieniu. W okolicy wschodniego wybrzeża USA wynurzy się nowy ląd. Dojdzie do przemieszczenia się osi Ziemi, tak że tereny o klimacie umiarkowanym staną się tropikami.
Wszystkie te kataklizmy zaczną się - jak mówi z kolei przepowiednia Sybilli - po wielkim zamieszaniu w Izraelu, które potrwa 153 miesiące, a zacznie się w ćwierć wieku po zamknięciu drugiego tysiąclecia. A więc około 2038 roku. W te dni na tronie Piotrowym zasiądzie ostatni papież - Piotr. Cykl pokoju i szczęśliwości - według czarownika z plemienia Cherokee - zakończy się tuż przed 2100 rokiem upadkiem na Ziemię ogromnego meteorytu lub komety.
Tego dnia jedna trzecia nieba rozświetli się krwistą czerwienią. Tuż potem fale powodziowe zaleją Ziemię. Będzie tak wielka powódź, jak ta opisana w waszej Świętej Księdze.
Trzeba przyznać, iż przy czytaniu tego ciarki przechodzą po plecach. Tym bardziej że żadna ze znanych przepowiedni nie przekracza magicznego progu 2100 roku. Zupełnie tak, jakby była tam już tylko nicość. Czyżby więc ludzkość miała przed sobą jeszcze tylko jeden wiek? Być może. A według szamana szczepu Sioux, Patrzącego Konia, stanie się tak na pewno, jeśli człowiek nie zatrzyma się w swym szaleństwie i nie dostrzeże w porę początku końca.
Tylko jak go poznać? Przyznam, że długo musiałem szukać wskazówki, bowiem proroctwa na ogół mówią o końcu, nigdy zaś o początku. Wreszcie znalazłem. Otóż w 1762 roku ogłosił swą wizję niemiecki mnich kapucyn, rezydujący czasowo w jednym z włoskich klasztorów. Według niego początek końca nastąpi:
Gdy kobiety już nie będą wiedziały, jakie stroje nosić, ten rok krótkie, następny długie, to opięte, to luźne, to szare, to kolorowe, to czarne (...) Pan Bóg skarci ten świat.
Mam niejasne uczucie, że odliczanie już się zaczęło...
Jerzy Gracz
dla zalogowanych użytkowników serwisu.