Hymn każdego z nas

Przechodź spokojnie przez hałas i pośpiech, i pamiętaj, jaki spokój można znaleźć w ciszy. O ile to możliwe, bez wyrzekania się siebie, bądź na dobrej stopie ze wszystkimi.

Hymn każdego z nasWypowiadaj swoją prawdę jasno i spokojnie, i wysłuchaj innych, nawet tępych i nieświadomych,oni też mają swoją opowieść.

Unikaj głośnych i napastliwych - są udręką ducha. Porównując się z innymi, możesz stać się próżny lub zgorzkniały, zawsze bowiem znajdziesz lepszych i gorszych od siebie.

Niech twoje osiągnięcia, zarówno jak plany, będą dla ciebie źródłem radości. Wykonuj swą pracę z sercem, jakkolwiek byłaby skromna, ją jedynie posiadasz w zmiennych kolejach losu.

Bądź ostrożny w interesach, na świecie bowiem pełno oszustwa, niech ci to jednak nie zasłoni prawdziwej cnoty. Wielu ludzi dąży do wzniosłych ideałów i wszędzie życie jest pełne heroizmu.

Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia, ani nie podchodź cynicznie do miłości, albowiem wobec oschłości i rozczarowań jest ona wieczna jak trawa.

Przyjmij spokojnie, co ci lata doradzają, z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości. Rozwijaj siłę ducha, aby mogła cię osłonić w nagłym nieszczęściu.

Nie dręcz się tworami wyobraźni. Wiele obaw rodzi się ze znużenia i samotności. Obok zdrowej dyscypliny bądź dla siebie łagodny. Jesteś dzieckiem Wszechświata nie mniej niż drzewa i gwiazdy.

Masz prawo być tutaj. I czy jest to dla ciebie jasne czy nie, Wszechświat jest bez wątpienia na dobrej drodze. Tak więc żyj w zgodzie z Bogiem, czymkolwiek się trudnisz i jakiekolwiek są twoje pragnienia.

W zgiełku i pomieszaniu życia zachowaj spokój ze swą duszą. Przy całej złudności i znoju, i rozwianych marzeniach jest to piękny świat. Bądź uważny. Dąż do szczęścia.

reklama



Hymn każdego z nasKtóż nie zna tego tekstu? Rozsławiła go krakowska "Piwnica pod Baranami", która uczyniła zeń swój hymn. Jest na każdej kasecie. Kończono nim każde przedstawienie z piosenkami kabaretu. Starsi pamiętają, że tak naprawdę jest to kultowy tekst z czasów rewolucji "dzieci-kwiatów". W Polsce pojawił się po raz pierwszy w książce Kazimierza Jankowskiego "Hipisi w poszukiwaniu ziemi obiecanej". Ale wszyscy wiedzieli, że to tekst tajemniczy, anonimowy, znaleziony w kościele św. Pawła w Baltimore w 1692 roku. Taki był podpis pod wszystkimi przedrukami.

Jesienią 1994 roku wyjechałem na stypendium do Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa w Baltimore - mówi Marian Sworzeń z Mikołowa, prawnik o literackim zacięciu, który przygotowuje właśnie do druku książkę "Wieczna jak trawa... Rzecz o Dezyderacie". " Niewiele wiedziałem o "Dezyderacie", znałem tylko jej tekst śpiewany w "Piwnicy pod Baranami". Ponieważ pamiętałem słynny podpis: "...znaleziony w starym kościele świętego Pawła w Baltimore", kościół ten stał się celem któregoś z moich spacerów po mieście...

Ze zdziwieniem stwierdziłem tam, że świątynia nie tylko nie chlubi się swoją legendą, lecz wręcz się od niej odżegnuje w specjalnie wydanych ulotkach. Podaje też nazwisko prawdziwego autora tekstu. Udałem się natychmiast do biblioteki na terenie uniwersytetu z tą ulotką w dłoni i poczuciem misji w sercu. Tam po raz pierwszy zetknąłem się z Maxem Ehrmannem. Do dziś pamiętam wzruszenie, z jakim na stronie 83. pośmiertnego tomiku jego dzieł, wydanym w 1948 roku w Bostonie przez jego żonę Bertę, rozpoznałem znajome słowa "Dezyderaty". Długo myślałem, czy w ogóle publikować swoje odkrycie, zastanawiałem się, czy warto walczyć z legendą? Pragnąłem tylko opisać, jak rodzi się moc legendy, nade wszystko zaś przypomnieć jej bohatera, Maxa Ehrmanna.

Hymn każdego z nasLegenda zrodzona przypadkiem

Pochodził z rodziny niemieckich emigrantów. Jego rodzice osiedlili się w miasteczku Terre Haute w stanie Indiana. Tu się urodził, tutaj dożył swoich dni. Prawdopodobnie nigdy nie był w Baltimore. Jakim cudem zatem "Dezyderata" zaistniała jako "tekst z Baltimore"?

Otóż w 1956 roku proboszczem starego kościoła św. Pawła został Frederic W. Kates. Wydawał na powielaczu niewielkie broszurki, mające pomagać parafianom w medytacjach wielkopostnych. Książeczki odbijane były na firmowym papierze parafii, opatrzonym datą 1692 roku, ponieważ wtedy parafia św. Pawła powstała w sensie administracyjnym (obecny kościół pochodzi dopiero z roku 1856).

Do jednej z takich broszurek włączył proboszcz tekst Ehrmanna. Ktoś zauroczony "Dezyderatą", przepisał ją sobie, opatrując datą z pieczęci firmowej parafii. Jeśli jeszcze ten ktoś dopisał, zgodnie z prawdą, "znalezione w kościele św. Pawła w Baltimore", stworzył legendę. Utwór zaczął żyć własnym życiem: był używany jako motto, cytowany przy okazji różnych uroczystości, drukowany na pocztówkach i kalendarzach, pojawiał się w przeróżnych publikacjach.

Choć pastor Kates kilkakrotnie publicznie wyjaśniał pochodzenie "Dezyderaty", było już za późno. Mit przedostał się do Europy. Gdy w 1965 roku zmarł nagle w Londynie na atak serca Adlai E. Stevenson, ambasador USA przy ONZ, prasa podała, że w jego pokoju znaleziono książkę otwartą na tekście "Dezyderaty". Od tej chwili wiersz zaczął podbijać Anglię. W 1970 roku amerykański miesięcznik "Reader's Digest" wydrukował go w swym wydaniu krajowym, a później w edycjach europejskich i azjatyckich.

Od momentu powstania w 1927 roku do pośmiertnego wydania w roku 1948, "Dezyderata" dzieliła los milionów mało znanych wierszy. Była drukowana tu i ówdzie w amerykańskiej prasie. Jedyny chyba dowód uznania otrzymał jej autor od doktora Merilla Moore'a, psychiatry z Harvardu, który poinformował Ehrmanna, że używał jego tekstu do moralnego wsparcia amerykańskich żołnierzy walczących na Filipinach.

Z hipisowskiego targowiska do Polski


Wspomniany wcześniej psycholog Kazimierz Jankowski znalazł jej tekst na hipisowskim targowisku Topanga Canyon w Los Angeles. Dwa lata później na festiwalu "Młodzi muzycy - młodemu miastu" w Stalowej Woli zaśpiewali "Dezyderatę" Janusz Muszyński i Jan Wengrzik do melodii Krzysztofa Zgrai. Natomiast "piwniczanie" wykonali ją - z muzyką Piotra Walewskiego - papieżowi podczas audiencji 21 listopada 1983 roku. Jak jej tekst trafił do "Piwnicy"?

Otóż Piotr Skrzynecki z Zygmuntem Koniecznym odkryli "Dezyderatę" w klinice psychiatrycznej, w której prowadzili kabaret. Bo bardzo szybko zaczęły wykorzystywać ją rozmaite grupy terapeutyczne. Jeszcze w latach trzydziestych w USA ruch Anonimowych Alkoholików wykorzystał fragmenty przy tworzeniu słynnych dwunastu kroków do trzeźwienia. A o Ehrmannie zapomniano. Oficjalnie ten poeta nie istnieje. Nie posiada żadnej monografii, nie figuruje w żadnych almanachach.

Gdyby nie jego żona Berta, która wydała utwory łącznie z dziennikiem - jedynym bodaj źródłem wiedzy o Ehrmannie, nie mielibyśmy o nim pojęcia. Prowadził zapiski prawie trzydzieści lat. - Z nich dowiedziałem się, że "Dezyderata" nie powstała przypadkiem. Wszystko, co w 1927 roku zawarł w niej ostatecznie, przez całe lata istniało już wcześniej w dzienniku. Jego zapiski mówią o potrzebie ciszy i spokoju w zgiełku miasta, pragnieniu odnalezienia sposobu na współistnienie z ludźmi, a zarazem uwolnienia się od potrzeby porównywania z innymi, koniecznej ostrożności we własnych sprawach, bez ucieczki w podejrzliwość i chciwość, prawa do bycia szczęśliwym. Okazało się, że Ehrmann napisał "Dezyderatę" przede wszystkim dla siebie, by pomóc sobie w chwilach ciężkich dla duszy - wyjaśnia Marian Sworzeń.


Ewa Dereń

Źródło: Wróżka nr 8/2003
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl