W najbliższych latach świat zmieni się nie do poznania. Ludzie staną się dobrzy, uczciwi i pełni miłości. Znikną: strach, nienawiść i okrucieństwo. Nadchodzi bowiem era Boga...
- Skąd to wiem? - mężczyzna, który nazwał siebie Vulcanem uśmiecha się.
- W życiu doświadczyłem bardzo dziwnych zjawisk. Nie wszystko da się wytłumaczyć i zrozumieć. Teraz dzielę się z innymi wiedzą, którą posiadłem. Ludzie muszą być przygotowani, że już wkrótce świat zmieni się nie do poznania. Nic nie będzie takie samo.
Byłem po drugiej stronie
Vulcan pochodzi z jednej z wysp Oceanii. Już jako dziecko był "inny": uwielbiał sam wędrować po lesie, modlił się, rozmawiał z aniołami. Nie miał łatwego życia, czuł się samotny i nierozumiany. Bardzo pragnął być taki, jak rówieśnicy, żyć pełnią życia, bez problemów. Ale to mu się nie udało.
- Nie można uniknąć przeznaczenia - mówi. - Gdy miałem 18 lat, przeżyłem ciężki wypadek. Przez miesiąc znajdowałem się na granicy życia i śmierci, w odmiennym stanie świadomości. Lekarze nie dawali mi większych szans. A ja...
Widziałem wyraźnie moje fizyczne ciało, to, co się z nim działo, ludzi dookoła mnie. Jednocześnie przebywałem w innym wymiarze, ujrzałem przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Spotkałem Boga, który powiedział mi, jakie zadanie dla mnie przeznaczył. Zrozumiałem, że będę "inny"...
Vulcan to człowiek-zagadka. Nie chce mówić o sobie, nie wiadomo nawet, jak się naprawdę nazywa. Ostatnio przybrał nowe imię: u progu nowej ery prosi, by nazywać go Ashan. Jedno jest pewne: jego sława stale rośnie, ma coraz więcej zwolenników, gotowych przyjąć nową wiedzę...
- Nie jestem guru ani mistrzem. Nie chcę, by mnie za takiego uważano. Określam siebie raczej jako "przekaźnik energii". Chcę pomóc ludziom bezpiecznie przejść przez okres zmian - mówi. Vulcan wiele podróżuje po świecie. Dotarł też do nas. Przez pięć dni nauczał w Poznaniu. Na spotkanie z nim przyjechało ponad pięćdziesiąt osób z całej Polski. Jedni po prostu z ciekawości, inni chcieli doświadczyć cudu lub pozbyć się chorób.
Nowy, wspaniały świat
- Jaki będzie świat? - uśmiecha się zagadkowo. - Wspaniały. Ludzie będą doskonalić się wewnętrznie, znikną złość, nienawiść i okrucieństwo. W erze Boga zapanuje wzajemna miłość. Uruchomimy niewykorzystany potencjał naszego mózgu, każdy z nas będzie oddawał się medytacji, by pozbyć się negatywnych odczuć. Będziemy się porozumiewać na innych poziomach, z czasem słowa staną się zbędne. Na przykład, społeczeństwo Stanów Zjednoczonych, pełne wiary w siebie, poczucia własnej wielkości i wyjątkowości czeka lekcja pokory. Polacy za to muszą zrozumieć, że są narodem bardzo uduchowionym i mają wiele do przekazania światu.
reklama
Jeśli wierzyć Vulcanowi, zmieni się cała otaczająca nas rzeczywistość. Znikną obecne struktury społeczne. Zmieni się też system edukacji. Zamiast recytować formułki, których dzieci nie rozumieją, w szkołach będą uczyć miłości i współczucia dla innych, nauka będzie pobudzać wyobraźnię. Obecne technologie wyjdą z użycia. Znikną samochody o napędzie benzynowym. Pojawią się alternatywne formy energii. Ekolodzy straszą nas teraz dziurą ozonową. Vulcan zapewnia, że nie ma w tym nic groźnego, bo po prostu w nowych czasach nie będzie potrzeby ochrony naszej planety. Zmieni się bowiem mapa fizyczna świata, ale odbędzie się to w sposób łagodny, bez kataklizmów.
- Zniknie też większość chorób. Przecież już teraz żyje wielu mistrzów, którzy mają uzdrawiającą moc. Codziennie słyszymy o ludziach, którzy potrafią przez przyłożenie rąk, przekaz energetyczny uleczyć innych. Nie musicie mi wierzyć. Każdy może sam doświadczyć nowej techniki uzdrawiania - przekonuje Vulcan.
Zgromadzeni na sali uważnie słuchają jego słów. Każdy też chce się przekonać, czy to prawda. Za chwilę odbędzie się godzinny seans, podczas którego Vulcan uruchomi siły obronne naszych organizmów poprzez silny przekaz energetyczny. Przedtem jednak trzeba wypowiedzieć odpowiednią modlitwę. Każdy też powinien w myślach poprosić o pomoc w rozwiązaniu konkretnego problemu - dolegliwości fizycznej lub psychicznej.
Duchowe drogowskazy - Tego nie da się opisać - opowiada Justyna Sonnerfeld. - Wypowiedziałam magiczne słowa, zamknęłam oczy i natychmiast znalazłam się w stanie głębokiej medytacji. Byłam absolutnie rozluźniona i zrelaksowana. Wydawało mi się, że nie mam ciała, doświadczyłam uczucia przedziwnej lekkości. Nagle zrozumiałam przyczynę moich problemów. Tyle razy zadawałam sobie pytanie: dlaczego nikt mnie nie kocha? Teraz dostałam bardzo jasną odpowiedź: bo ja nie kocham siebie. Dowiedziałam się, że każdą, nawet najmniejszą zmianę trzeba zacząć od siebie. Godzina zabiegu minęła jak jedna chwila.
- Przez pierwszych kilkanaście minut wydawało mi się, że nic nie czuję - wyjaśnia Krzysztof, mężczyzna w średnim wieku. - Potem, jak na filmie, widziałem obrazy: pustynię, piasek, rzekę. Byłem - przysięgam - byłem w starożytnym Egipcie! Spacerowałem ubrany w białą szatę, szczęśliwy i spokojny. Nigdy tego nie zapomnę.
- Po godzinie każdy miał w myślach poprosić o słowo, symbol lub znak - dodaje Danuta Konieczna. - Podczas następnych seansów jego wizualizacja ma ułatwić przekaz energii. Wypowiedziałam: proszę... i nie zdążyłam skończyć. Ujrzałam słońce. W tej sekundzie zrozumiałam, że to jest właśnie moja wiadomość.
Szczęściarze z przełomu wieków Vulcan nie ma wątpliwości: żyjemy więcej niż jeden raz. Każdy ma za sobą tysiące istnień. Ci, którzy mogli powrócić na ziemię właśnie teraz, mają wielkie szczęście. Czasy, które nadchodzą będą bardzo piękne.
- Kiedyś przypomniałem sobie jedno z moich wcieleń - mówi. - Mieszkałem w wiosce, miałem 12 lat. Szedł do nas pewien człowiek. Zacząłem krzyczeć do mieszkańców: nadchodzi! nadchodzi! Ludzie zareagowali złością, nie chcieli go przyjąć ani zrozumieć, bo był inny. Stanąłem przed nim i ogarnęło mnie uczucie ogromnej siły, energii i miłości. Mężczyzna odszedł. Ludzie we wsi Go nie przyjęli. To był Jezus Chrystus. Ale moja dusza zrozumiała, jak ważne są dobroć i pokój.
Jeżeli naprawdę żyjemy w czasie wielkich przemian, co powinniśmy zrobić, by jak najlepiej ich doświadczyć? Rada Vulcana jest bardzo prosta: zwolnić. Wolniej żyć, jeść, pracować, prowadzić samochód, rozmawiać. Każdy może wykonać proste ćwiczenie. Przez kilka dni żyć inaczej, po prostu - zmienić wszystko. Wstawać wieczorem, kłaść się spać rano. Jeść w godzinach, w których dotąd pościliśmy. Efekty są podobno zdumiewające. Musimy częściej zastanawiać się nad sobą i własnym wnętrzem. Boga można odnaleźć tylko w spokoju i ciszy.
Anna Forecka
Fot. Marek Lapis
dla zalogowanych użytkowników serwisu.