Coraz częściej, zdarzają się kontakty istot "z innego świata" z ludźmi. Obiektem ich ingerencji są również dzieci. Ich opowieści, co je spotyka, na ogół są traktowane jako wytwory wyobraźni wywołane oglądanymi w TV filmami fantastycznymi. Zdarza się jednak, że dziecko mówi o czymś takim, czego nigdzie nie mogło zobaczyć.
Tak jest w przypadku Ani - ośmioletniej córki dwojga poważnych ludzi z Warszawy - Janka - znanego fotografika i Ewy - doktor filozofii. Zaprosili mnie oraz radiestetę i astrologa Andrzeja Brzezińskiego, byśmy posłuchali, co opowiada Ania. Już od jakiegoś czasu zauważyli w jej wypowiedziach niepokojące treści. Ponadto stwierdzili na ciele dziewczynki drobne jakby "ukłucia", które pojawiają się coraz liczniej. Rok temu w górach podczas wędrówki Ania odezwała się nagle do matki nie swoim głosem: "mogłabyś mnie traktować trochę bardziej serio moja córuchno... ja... moja dusza wcieliła się w to ciało - tu ręką wskazała na siebie - żeby nauczyć ludzi tego, czego jeszcze nie wiedzą, a wiedzieć powinni."
Pani Ewa była wstrząśnięta. Jej matka, a babcia Ani umarła kilka lat przed urodzeniem się dziewczynki. Teoretycznie więc Ania mogłaby być wcieleniem swej własnej babki. - Nie raz już oboje z mężem zauważyliśmy - mówi pani Ewa - że mała ma pewne odruchy, które wykonywała jej babka. Skąd miałaby je znać?
- Albo ta historia ze snem, w ubiegłym roku. O mało nie dostałam zawału słuchając tego, co opowiadała Ania. Śniło mi się, że jestem u swojej nieżyjącej już matki (pani Ewa opowiedziała mi sen). Rano pamiętałam go tak wyraźnie, że przy śniadaniu powiedziałam: "Śniło mi się, że jestem u mamy..." W tym momencie Ania przerwała mi mówiąc - to ja ci powiem, co ci się śniło... I tu osłupiała z wrażenia Ewa usłyszała relację ze swego snu, zakończoną stwierdzeniem: "to byłam ja, moja córeczko... Wiele razy mówiłam ci przecież, że jestem twoją mamą, a ty mi nie wierzysz".
Do Ewy dołącza jej mąż:
- Ania często zwierza mi się ze swych myśli. Na przykład w grudniu ubiegłego roku byliśmy w Bukowinie. Któregoś dnia wieczorem, podczas spaceru nagle powiedziała: "Wydaje mi się, że świat nie jest taki, jak widzą go moje oczy. To jest tylko moje wyobrażenie. On jest zupełnie inny, gdy patrzy się na niego oczyma duszy. Kiedy patrzę na moją twarz w lustrze, wiem, że moja dusza została tu przysłana, bym powiedziała ludziom..." i w tym miejscu urwała.
Najdziwniejsze, że dokładnie to samo powiedziała do Ewy pół roku wcześniej. Może ona rzeczywiście mówi prawdę.
reklama
Od dwóch lat Janek spisuje wszystko, co Ania opowiada o swych przygodach:
"Zabierają mnie jacyś czarni... podobni do ludzi ale jednak nie ludzie..." powtarza się często (pokazuje mi zapiski). Ale nie potrafi jednak nigdy określić, w jaki sposób z własnego łóżeczka trafiła do... dziwnego statku, który jest gdzieś wysoko.
"...Leżę na plecach na bardzo wygodnym stole... ono ma wokoło obwódkę wystającą w górę a to miejsce, na którym leżę, jest miękkie, wygodne i wydaje mi się, że "oni" prześwietlają mnie od dołu przez ten miękki stół."
- Ile razy to ci się przytrafiło? - pytam Anię.
- Kilka - mówi z wyraźną niechęcią.
- Ostatnim razem jak skończyli to prześwietlanie, to podszedł jeden i wsunął mi na palec urządzenie. Poczułam silne ukłucie w duży palec u lewej nogi i ostry prąd idący aż tu - do łydki - demonstruje.
Z dalszego opisu dziwnego instrumentu wynika, że była to długa metalowa rączka zakończona czymś w rodzaju metalicznej wielopalczastej "łapy".
Jest to dla mnie pełnym zaskoczeniem. Ania w żaden sposób nie może znać podobnego instrumentu opisanego przez profesora psychiatrii z Uniwersytetu Harvarda w USA, Johna E. Macka, który uzyskał go z relacji osób zabieranych do UFO. W tamtych zdarzeniach dziwna "łapa" lub "kielich" również służył do penetrowania głęboko ludzkiego ciała.
- Czy widziałaś ich twarze?
- Tak... ale mieli skórę szarobrązową.
Mamy z sobą nowoczesne urządzenie o nazwie "radiometr". Posiada ono dwa liczniki Geigera i przy jego pomocy można badać czy wewnątrz ludzkiego ciała są - czy też nie - obce ciała - "implanty", czyli jakby mikrosondy umieszczane tam przez "obcych". Przed badaniem mierzymy wartość "tła", czyli promieniowania gamma otoczenia. Jest ono różne w zależności od miejsca. W tym przypadku wynosi 19 mkR/h (jednostek pomiarowych). W miejscu pojawienia się UFO wzrasta promieniowanie o 100 czy 200%; natomiast w miejscu wszczepienia implantu w ciało, wartość promieniowania opada znacznie poniżej "tła", choć dla fizyka wydaje się to nonsensem. Nie jest już dla nas zaskoczeniem, że lewa łydka Ani wykazuje tylko 10,28 jedn., zaś okolica między oczyma (tzw. zatoka Highmorea) 9,23 jedn.
Czternastoletni brat Ani przygląda się naszym badaniom i nagle oświadcza, że on też ma na brzuchu dwie blizny, okrągłe, jakby po grubej igle - a nigdy tam nie robiono mu zastrzyku ani się tam nie skaleczył. Sprawdzamy je - promieniowanie wynosi 4,7 jednostki pomiarowe, czyli o 75,26% mniej niż tło. W prowadzonych na świecie badaniach wszczepów implantów zauważono, że lokowane są one u kobiet po lewej stronie ciała, zaś u mężczyzn po prawej. W naszym przypadku jest tak samo: u Ani występują po lewej, u jej brata po prawej. U ich rodziców nie stwierdzamy implantów. W kraju obserwujemy kilkanaście przypadków wszczepienia implantów. Nosiciele niczego nie odczuwają, żadnych ujemnych skutków. Cieszą się na ogół bardzo dobrym zdrowiem.
W pierwszych dniach stycznia tego roku Ania wieczorem zobaczyła na nocnej szafce siedzącą szarawą postać średniego wzrostu, która obróciła głowę ku niej i powoli zanikła. Radiesteta Andrzej Brzeziński sprawdził, że w pobliżu tego miejsca istnieje dziwny obszar, który można by nazwać bramą w inny świat. Stąd te nocne wizyty pozaziemskich osobników. Podobne lecz większe miejsca bywają znane jako "miejsca mocy". Dzieją się w nich z reguły dziwne rzeczy, pojawiają się niezwykłe istoty.
Także ludzie mogą być stąd zabierani w inne wymiary przestrzeni - najczęściej jako ciała astralne ale bywa, że i fizycznie. Doradziliśmy Jankowi i Ewie, by nadal bacznie śledzili, co dzieci mówią rano o swych snach czy nocnych "przywidzeniach". Ich zdrowiu fizycznemu raczej nic nie grozi. Psychicznemu więcej zaszkodzi podkpiwanie z ich przeżyć. Lepiej traktować je poważnie niż bagatelizować.
Jeśli któremuś z Czytelników przytrafi się coś podobnego, prosimy o kontakt z redakcją WRÓŻKI.
Kazimierz Bzowski
dla zalogowanych użytkowników serwisu.