Gdy miałem siedem lat, topiłem się. Pamiętam, że zalewała mnie woda. Usiłowałem nabrać powietrza, ale nie było to możliwe, krztusiłem się. Najpierw bolało, a potem poczułem ukojenie – Martin opowiada żonie przeżycia sprzed ponad dwudziestu lat. – Moja dusza wyszła z ciała, spoglądałem na ludzi na plaży.
Wiedziałem, że ich bezgranicznie kocham, każdy był mi bliski, ważny, niepowtarzalny. Tak pewnie wygląda absolutna miłość. I nagle wróciłem do ciała. Lekarz krzyczał, że nie żyję, że trzeba mnie reanimować, nie ma sekundy do stracenia. Wiele lat później dowiedziałem się, że przez dwie minuty byłem „po drugiej stronie”. Wczoraj w nocy miałem sen. Stałaś naprzeciwko dużej grupy ludzi, wykonywałaś jakieś gesty, uśmiechałaś się. Patrzyłem na ciebie i cieszyłem się, że czujesz do nich taką miłość, jak ja we śnie. Byłem z ciebie dumny.
– Piękny sen – odpowiedziała Ardella Nathanael. – To musi być naprawdę cudowne dawać radość ludziom. Na świecie jest za dużo cierpienia. Cieszmy się, że mamy siebie i jesteśmy bezpieczni.
Wtedy jeszcze nie wiedziała, że sen jej męża był proroczy, ale spełni się dopiero za dziesięć lat. Właśnie skończyła filologię francuską i niemiecką na uniwersytecie w Cambridge. Dyplom jednej z najlepszych uczelni na świecie otworzył jej drzwi do kariery. Pracowała jako tłumacz symultaniczny, doskonale zarabiała, miała piękne mieszkanie w Londynie. Po studiach wyszła za mąż, kochała i była kochana. Myślała, że do końca swoich dni będzie prowadziła spokojne, radosne życie.
– Urodziłam się we wschodniej Afryce, w Caribbean, mój ojciec był Francuzem, mama Angielką – wspomina Ardella. – Gdy byłam małą dziewczynką, nie chodziłam do szkoły, uczyła mnie mama w domu. Nie chciała, żebym uczęszczała do ekskluzywnej szkoły „tylko dla białych” i rosła w przekonaniu, że jestem lepsza od innych.
reklama
Powtarzała, że Bóg zbawił wszystkich ludzi, bez względu na kolor skóry, narodowość czy płeć. Bardzo jestem jej wdzięczna, bo nauczyła mnie tolerancji. Gdy wróciliśmy do Anglii, miałam czternaście lat, musiałam rozpocząć naukę w normalnej szkole. Po pierwszym miesiącu nauczycielka stwierdziła, że nam talent językowy, tym bardziej że byłam dwujęzyczna – w domu mówiło się po angielsku i francusku. Już po roku swobodnie rozmawiałam po niemiecku.
Gdy dostałam się na uniwersytet, postanowiłam zamieszkać w tak zwanym międzynarodowym akademiku. Dzieliłam pokój z dziewczyną z Afryki, nasze sąsiadki pochodziły z Indii i Niemiec. Całe noce rozmawiałyśmy na różne tematy, nie mogłyśmy zrozumieć, dlaczego ludzie toczą wojny religijne, narodowościowe. Przecież stanowiłyśmy żywy dowód na to, że można żyć w przyjaźni!
Na uniwersytecie Ardella nie znalazła odpowiedzi na te pytania. Postanowiła zapisać się do Szkoły Ezoterycznej w Londynie. Poznała tam medycynę niekonwencjonalną, wiedzę o starożytnych systemach uzdrawiania, bioterapię. Zrozumiała, że nikt nie wyjaśni jej, dlaczego ludzie atakują się nawzajem, zmiany jednak należy zacząć od siebie. W szkole poznała swojego przyszłego męża, była to miłość od pierwszego wejrzenia. Wydawało się, że na całe życie. – Po szczęśliwych latach nasze drogi zaczęły się rozchodzić – wspomina.
– Czułam, że Martin coraz częściej błądzi gdzieś myślami, że się oddala. Pewnego dnia przyszedł do mnie i powiedział, że spotkał inną kobietę, na której bardziej mu zależy. Nie zatrzymywałam go. Nie mieliśmy dzieci, łatwiej było się rozstać. Bardzo cierpiałam, ale wiedziałam, że nikogo siłą nie można zmusić do miłości. Obydwoje wiedzieliśmy, że nasz wspólny czas się skończył. Mąż cały czas powtarzał, że czuje, że dostanę coś w zamian, coś pięknego, dobrego i wzniosłego. Martin był urodzonym jasnowidzem, wielokrotnie przewidział, co wydarzy się w przyszłości.
Trzy dni po rozwodzie wpadła jej w ręce gazeta. Był w niej artykuł opisujący taniec, który potrafi zmieniać dusze ludzkie. Nazywał się paneurytmia.
Poczuła, że to informacja dla niej, znak, na który czekała, coś, co nada sens jej dalszemu życiu.
www.iww.com.pl;
dla zalogowanych użytkowników serwisu.