Pitagoras uważał, że planety krążące w kosmosie po idealnie kołowych orbitach wytwarzają harmonijny dźwięk przepełniający wszechświat. Na co dzień nie zdajemy sobie z tego sprawy z tego samego powodu, z jakiego nie widzimy powietrza, bo wciąż jesteśmy nim otoczeni.
Jednak na długo przedtem, nim grecki mędrzec usłyszał muzykę sfer, ludziom towarzyszyły kojące dźwięki natury. Słuchając plusku fal, szumu wodospadów i dzwonienia wietrznych dzwoneczków, relaksowali się i medytowali. Ostatnio coraz więcej zwolenników zyskuje nowy rodzaj terapii dźwiękowej, nazywany medycyną wibracyjną. Praktyka ta wykorzystuje wibracje ludzkiego głosu i rezonujących przedmiotów – dostrojonych gongów czy tybetańskich mis śpiewających. Chociaż dla wielu ludzi leczenie dźwiękiem jest niedawnym odkryciem, w istocie stanowi ono powrót do starożytnych praktyk kulturowych, w których stosowano monotonne nucenie i grę na różnych instrumentach, aby przywrócić zdrowie i złagodzić ból.
Już tysiące lat temu robili tak tybetańscy mnisi. Do uzdrawiania stosowano tam masaż dźwiękiem specjalnych mis, których wibracje miały odpowiadać muzyce sfer. Do Europy ten rodzaj terapii przywiózł niemiecki inżynier Peter Hess. Na czym polega działanie mis? Dźwięk dociera do naszego organizmu jako fala akustyczna pobudzająca do drgań tkanki naszego ciała.
W „The New York Times” czytamy: „Carol Harada zamknęła oczy i położyła się na wznak na poduszkach pokrywających podłogę sali w Emeryville w stanie Kalifornia. Otoczyło ją cicho kilka osób, niektóre miały instrumenty muzyczne. Jedna z nich podtrzymywała jej stopy, inna dotykała głowy. Ktoś położył dłoń na jej ramieniu. 40-letnia pani Harada powiedziała wtedy, że chce, aby zniknął tępy ból w jej barku."Fizyczny dotyk był ważny, bo przypominał mi, że jestem bezpieczna i otoczona ludźmi, którzy pomagają mi w terapii" – napisała potem w e-mailu. Następnie zebrani, używając własnego głosu i instrumentów akustycznych (mis z kryształu, australijskiego instrumentu didgeridoo, dzwonków, bębenków), delikatnie zanurzyli panią Haradę w dźwiękach. Po kilkuminutowym masażu dźwiękowym pani Harada otworzyła oczy. Przepełniały ją wdzięczność i spokój, a kiedy wstała, odkryła, że może znacznie łatwiej poruszać ramieniem”.
Francuscy naukowcy od lat prowadzą badania nad wpływem wibracji dźwięku na komórki żywych organizmów. Ich wyniki są zaskakujące. Okazuje się, że dźwięk wydobyty z tybetańskich mis może spowodować rozpad komórki nowotworowej oraz wzmocnienie zdrowych komórek. Dźwięk ten fachowo nazywany jest złożonym wielotonem nieharmonicznym, drgania wnikają w ciało, powodując wibracje komórek. To taki rodzaj masażu na podstawowym poziomie. Poprzez zmiany zachodzące w sferze energetycznej komórki na powrót mają możliwość pełnienia swoich funkcji w organizmie.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.