Warto było czekać 52 lata, żeby przeżyć taką miłość. Była największym i najpiękniejszym uczuciem w moim życiu. Nigdy nikogo tak nie kochałam i nigdy już nie pokocham - mówi Halina Nawrat.
Własnej duszy do końca nie znamy. Pewnego dnia, nieświadomie, "odkręcamy kurek" i wypuszczamy potężne siły, które przejmują nad nami kontrolę. Właśnie to przytrafiło się Halinie Nawrat z Gliwic. - Roznieciłam w sobie takie uczucie, które omal mnie nie zabiło - mówi. Ona, kobieta tuż po pięćdziesiątce, dwukrotna mężatka, matka dwóch synów i babka czworga wnucząt, nagle zakochała się w mężczyźnie tuż po trzydziestce, samotnym. I żeby on chociaż o tym wiedział... Dlaczego tak się stało? Przecież nie była osobą romansową, nigdy nie zdradziła męża...
Cud kochania
Trzy lata temu przeczytała we "Wróżce" artykuł o wróżu i jasnowidzu, Tomaszu Gocłowskim. Popatrzyła na zdjęcie, pomyślała, znowu spojrzała... Coś przykuło jej uwagę i uważnie zlustrowała szczegóły fotografii. Odtąd wciąż do niej wracała, coś ją do tego mężczyzny przyciągało. Po dwóch tygodniach zdała sobie sprawę, że na samą myśl o tym człowieku odczuwa l e k k o ś ć. - Zaczęłam wychodzić na spacer z psem i zaglądać w gwiazdy - wspomina. - Potem się zaniepokoiłam, co się ze mną dzieje...
Wkrótce miłość do jasnowidza, którego znała wyłącznie ze zdjęcia, ogarnęła jej ciało i myśli. Czekała tylko na wieczór, by położyć się do łóżka, zamknąć oczy i... Wtedy stawał się cud. Przenosiła się myślami do odległej Warszawy i wchodziła do nieznanego jej przecież mieszkania Tomasza. "Oglądała" jego pokój, "słyszała" głosy, kto z kim rozmawia. Z czasem poznała myślami rozkład mieszkań sąsiedzkich. Gdy nie mogła zasnąć przez całą noc, wówczas tuż przed piątą "słyszała" tramwaje. "Wyglądała" oknem z mieszkania Tomasza, ale ulicy nigdy nie udało się jej "zobaczyć".
Niebawem miało się okazać, że wszystkie szczegóły związane z rozkładem mieszkania i topografią dzielnicy, w której mieszkał wróż, zgadzały się. - Tak bardzo go kochałam, że oddałabym za niego życie - mówi. - Poszłabym za nim na koniec świata. Ale pragnęłam tylko jednego: być blisko niego.
Cierpienie
Wkrótce niespodziewana i niezwykła miłość zaczęła przynosić cierpienie. - Nie marzyłam o seksie - mówi Halina. - Moja miłość była duchowa. Romeo i Julia nie przeżyli tego ognia, co ja. Pragnęłam tylko jednego: przytulić się do Tomasza. Ale jak miała to zrobić, skoro on nie miał pojęcia o jej miłości? Napisała więc do niego list, potem zadzwoniła, ale jako osoba wstydliwa, niczego nie powiedziała mu wprost. Więc on niczego się nie domyślił. Czuł tylko, że ona cierpi. Poradził jej, żeby poszła do... egzorcysty. Dzisiaj Halina mówi: - Facet Bogu ducha winien; co taka stara baba jak ja mogłaby dać młodemu mężczyźnie?
reklama
Coraz częściej siedziała z mężem godzinami bez słowa w swoim gliwickim małym M. Oboje na emeryturze. Kiedyś ona była fryzjerką, on - brygadzistą w ciepłowni, teraz nie mieli sobie nic do powiedzenia. Mąż widział, że coś się z nią dzieje, ale nie dopytywał. A ona potrafiła cały dzień siedzieć na wersalce w milczeniu i myśleć o Tomaszu.
Kochać i nie móc się przytulić... Ależ się wtedy napłakała. Jak bardzo chciała umrzeć! Gdyby jeszcze potrafiła wziąć to lekko. Ale nie umiała. Ból przerastał jej wytrzymałość. Dlaczego właśnie na nią spadło takie uczucie pełne cierpienia? Dziś już wie, że to odwieczne pragnienie miłości zbierało się w niej całe życie, aż wybuchło. Bo jej życie było bardzo ubogie w uczucia. Ojczym jej nie lubił, więc bił za byle co. Jako nastolatka zakochała się w koledze, który wkrótce poprowadził ją do ołtarza. Miłosnych porywów starczyło na dwa lata, więc się rozwiedli. Niebawem znowu wyszła za mąż, ale nie z miłości. I tak przeleciało jej życie. Z drugim mężem raz tylko byli w kinie i dwa razy wyjechali na wakacje. To wszystkie jej przyjemności w tym wcieleniu. Zamknięta w maleńkim mieszkanku z wielkiej płyty uciekła... w głąb siebie. Bo dokąd miała uciec?
Choroba Serce tego nie wytrzymało. Halina prawie nie spała, w dwa miesiące schudła 13 kilogramów, wypadały jej włosy, zaczęła słabnąć. Wreszcie karetka zabrała ją do szpitala. Lekarze nie mieli pojęcia, co jest przyczyną tak szybkiej degradacji zdrowia. Może to rak? Może tarczyca?... Ostry stan tej miłosnej choroby trwał półtora roku.
Sny Prześladowały ją wtedy sny. Wciąż ona i on. Zawsze miała jasne włosy do kolan i biegała w długiej sukni po łące. A on przybierał różne postacie. Często był hrabią, jechał powozem, w cylindrze, białych rękawiczkach i z laską, obok niego siedziała piękna kobieta. Halina zaś była dziewczyną wiejską. Coś ich łączyło. Ale w chwili, gdy przejeżdżał obok, patrzył na nią obojętnie. Inny sen powtarzający się często: razem biegają po łące pełnej kwiatów, jest ciepło, trzymają się za ręce, przebiegają mostek obrośnięty różami, potem ławka, też skryta wśród róż... W jednym śnie on przyznaje, że zrobił jej krzywdę. Ona miała wtedy na imię Klaudyna. Halina czuje, jakby była z Tomaszem związana jakimiś mocnymi nićmi. Poprzez wieki. Może w poprzednich wcieleniach się spotykali, może przyjdzie się im spotkać w następnych...
Spokój Halina dostaje najniższą emeryturę, ale mimo to udało jej się trzy razy przyjechać do Warszawy, by spotkać się z Tomaszem. Nie myślcie, że pojechała na randkę! Halina przyjeżdżała do niego po wróżbę. Osobisty kontakt z Tomaszem wywoływał drżenie, wzrost ciśnienia, a serce waliło jej jak młot. Przy nim bała się głębiej odetchnąć, robiła się nieśmiała i zakłopotana. Zbierało się jej na płacz i nie wiedziała, o czym z nim rozmawiać. Tak czy inaczej trzeba było się jakoś uporać z tą miłością i żyć dalej. Od roku Halina już śpi i żyje normalnie. Jest spokojna. Dużo trudu sobie zadała, żeby zabić kochanie. Tyle, że po tej namiętności pozostała pustka. Czym ją wypełnić?... Choć jednak nie, nie przestała do końca kochać. Wystarczy, że zobaczy Tomasza w telewizji, albo usłyszy w radiu i serce drży.
Przebudzenie Tomasz Gocłowski nie zdawał sobie sprawy, że jest obiektem miłości. Pani Halina była po prostu klientką, która dzwoniła częściej niż inne. Nie widział w tym niczego nadzwyczajnego. Pytała zawsze o swoje sprawy osobiste. Siła niespełnionej miłości okazała się jednak tak wielka, że skoro kobieta nie mogła być fizycznie obok ukochanego, wędrował do niego jej duch. W ten sposób "widziała", co on robi, "słyszała" z kim i o czym rozmawia, "przechadzała się" po jego mieszkaniu. Tą jej obudzoną zdolnością jasnowidzenia zainteresowali się inni, chcąc zrobić z niej medium.
Haliny jednak nie interesuje korzystanie z jej daru z dala od ukochanego. Natomiast Tomasz spojrzał na całą sprawę inaczej: dlaczego by nie zamienić uczuć w coś pożytecznego dla ludzi? Zauważył, że wyjątkowo dobrze czuje się w towarzystwie Haliny. Jej obecność podwaja jego własne siły jasnowidza. Z kolei on swoim głosem wprawia ją w pewien rodzaj transu i wtedy ona zaczyna widzieć przyszłość. Od pewnego czasu ćwiczą telefonicznie jasnowidzenie. Niewykluczone, że jej dar okaże się wyjątkowy. Miłość jest nieprzewidywalna...
Agata Bleja
Fot. B. Zaranek i autorka
dla zalogowanych użytkowników serwisu.