Charles Bukowski umarł na raka 9 marca 1994 roku o godzinie 11.55 w San Pedro, do którego dziś udają się pielgrzymki wielbicieli jego niezwykłego talentu. Cztery lata po śmierci… (chyba muszę napisać: „po śmierci poety”, bo Bukowski ze swoim pisaniem wymyka się standardowym szufladkom typu, jak pisze gość prozę to prozaik, a jak wiersze to poeta. Bukowski pisał opowiadania, które są poezją prozą, i to bardzo nieprozaiczną poezją, chociaż opisującą bardzo prozaiczną rzeczywistość – trochę to skomplikowany opis, ale gdy ktoś sięgnie po zbiór „Miłość to piekielny pies”, sam się o tym przekona), a więc…
Cztery lata po śmierci poety, który niespodziewanie dla samego siebie dożył szacownego wieku 74 lat, dziennikarz Howard Sounes opisał jego historię. Zaryzykuję stwierdzenie, że „Charles Bukowski w ramionach szalonego życia” jest lepszą książką od każdej, którą opisywany w niej pisarz kiedykolwiek wydał. Książką, czyli tym czymś do czytania, bo czyta się ją jednym tchem – jak to mówią uczeni w piśmie. Ale Charles Bukowski zasłużył sobie na tak świetną opowieść o sobie. Był niezwykle barwną postacią i jak mało kto wykreował sam siebie, wręcz stworzył swoje życie na potrzeby swoich wierszy i powieści. Do jakiego stopnia to działało, niech poświadczy anegdota, jedna z tysięcy.
W czasie burzliwego romansu z młodszą o pokolenie rzeźbiarką Lindą King (rzecz jasna pracowała jako barmanka, no, bo gdzieżby Hank, jak przyjaciele mówili o Bukowskim, mógł poznać nową miłość?) zdarzyła się interwencja policji z bronią w ręku. Sąsiedzi wezwali ją do bardzo gwałtownej awantury w mieszkaniu Charlesa i Lindy. Bukowski trafił do aresztu.
Kiedy jego wydawca zadzwonił na policję, by ratować skórę swego najlepszego pióra, telefon odebrał dyżurny: – Ach, tak panie Martin, proszę chwileczkę zaczekać – powiedział uniżenie. – Charles! – zawołał. – Charles, to do ciebie. Następnie Martin usłyszał, jak ktoś pyta Bukowskiego, czy ma ochotę na kawę. Wyglądało to na bardzo przyjemny wieczór w izbie wytrzeźwień. Pisarza nawet nie próbowano zamknąć w celi, bo cała obsługa regularnie czytywała jego „Zapiski starego świntucha”.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.