Kiedy w 1954 w amerykańskiej prasie ukazały się oferty sprzedaży religijnych rękopisów pochodzących sprzed tysiąca lat, gorączka polowania ogarnęła nie tylko kolekcjonerów starych zapisków i żądnych wiedzy badaczy.
Głównym myśliwym okazał się Watykan. Wydawało się to całkiem naturalne, gdyby nie fakt, że państwo kościelne troszczyło się głównie o to, by treść rękopisów nie wydostała się na światło dzienne, zanim nie zapadnie decyzja, czy świat w ogóle ma się czegokolwiek na temat źródeł chrześcijaństwa dowiedzieć!
Obawa, by wierni czytali tylko "właściwe" dokumenty historyczne nie była w Watykanie niczym nowym, ale mocniejszych barw nabrała dopiero na początku naszego wieku za panowania Piusa X. Wtedy to gwałtowny rozwój nauk historycznych i nowe odkrycia archeologiczne ujawniły zadziwiające fakty związane z historią Kościoła. Wielu duchownych zaczynało w swoich rozważaniach brać pod uwagę nauki świeckie. Jednak głusi na wszelkie nowinki i odkrycia biegli w Piśmie Świętym teologowie watykańscy uparcie przekonywali wiernych, że Bóg powiedział: "Niech będzie światłość" dokładnie 23 grudnia 4004 roku przed Chrystusem o dziewiątej rano na północnej chemisferze.
Poprzednik Piusa X, Leon XIII,choć nie był może wybitnym intelektualistą i reformatorem, słuchając tego typu "rewelacji" zdał sobie sprawę, że ze stróżami nieomylności Słowa Bożego w Świętym Oficjum coś jest nie tak. Będąc już u schyłku swojego życia zebrał się na odwagę i powołał Papieską Komisję do Studiów Biblijnych. Wyznaczył czterdziestu jeden konsultantów, wśród których znalazło się wielu otwartych na ówczesne zdobycze naukowe. Kiedy jednak 19 lipca 1903 roku przeszedł na drugą stronę życia zwolennicy stałości doktryn Kościoła ruszyli ostro do ataku.
Po siedmiu turach głosowania podczas wyborów nowego papieża zdołali przeforsować kandydaturę Giuseppe Sarto, który jako Pius X od tej pory miał się stać ich potężną bronią przeciw naukowym "nowinkom". To, że wybrali właściwego człowieka, Sarto udowodnił już w dniu zakończenia konklawe. Nie udzielił błogosławieństwa - jak to było w zwyczaju - z balkonu wychodzącego na plac, tylko z wewnętrznej kolumnady pałacu Świętego Piotra. Tym samym odwrócił się do świata plecami. I tak już miało pozostać.Natychmiast po objęciu władzy Pius X wymienił skład Papieskiej Komisji do Studiów Biblijnych.
reklama
W miejsce teologów otwartych na zdobycze nauki weszli duchowni wrogo nastawieni do innych niż nakazane doktryną chrześcijańską interpretacji świętych pism. Ich zadaniem stała się przede wszystkim walka z tymi teologami, którzy śmieli polemizować z dotychczasowym stanowiskiem Kościoła. Na początku mieli uporać się z wątpliwościami, jakie pojawiły się wśród duchownych w związku z procedurą wyboru nowego papieża. Jeśli bowiem jego władza pochodziła od Boga, to dlaczego wyboru dokonują kardynałowie?! Długo myślało nad tym teologiczne kolegium. Wreszcie wykombinowało, że podczas konklawe wszyscy kardynałowie zostają jednakowo natchnieni. W pewnym momencie powodowani jakąś nadprzyrodzoną siłą wskazują tego, który zostanie obdarzony łaską najwyższą. Są jedynie narzędziem w ręku Boga.
Załatwiło to wprawdzie problem, ale już sama konieczność jego rozstrzygania przekonała Piusa X, że w samym środku Kościoła zawiązany został spisek teologów. Pod wpływem szatana chcą oni doprowadzić Watykan do zguby. Nic więc dziwnego, że już wkrótce Stolica Apostolska rozpoczęła najbardziej zadziwiającą w dziejach Kościoła katolickiego krucjatę. Krucjatę przeciw wolnej myśli. Ponieważ oczami swej wyobraźni Pius X widział szatański spisek, powołał więc tajną brygadę śledczą. To, że miała ona walczyć tylko z mrzonkami papieskiej wyobraźni nikogo w niej nie obchodziło. Ilekroć bowiem na rozkaz Watykanu ruszała krucjata, przeciwnik musiał się znaleźć.Pierwszą ofiarą krucjaty padł George Tyrell. Teolog ten był jednym z najznakomitszych znawców myśli sakralnej XX wieku. Przez wiele lat należąc do elity zakonu jezuitów badał historię Kościoła i jego doktryny religijne. Wśród duchownych cieszył się ogromnym szacunkiem.
Do momentu kiedy doszedł do wniosku, że gdyby święty Tomasz z Akwinu dożył jego czasów i poznał prawa fizyki odkryte przez Newtona, zmieniłby swoje sztywne stanowisko na temat tego, że Bóg stworzył świat w ciągu 7 dni. I nie zaszkodziłoby to zapewne żadnej z podstawowych doktryn wiary katolickiej. Na domiar złego Tyrell ośmielił się twierdzić, iż w odróżnieniu od władz Watykanu, protestanci właśnie w imię prawdziwej wiary odważnie badają Biblię i zręcznie wyłapują w niej wszelkie nagromadzone przez wieki pomyłki w tłumaczeniu i interpretacji.
Tę jawną herezję można by było jakoś przemilczeć, gdyby jezuita nie dorzucił na marginesie tezy o tym, iż Bóg specjalnie stworzył człowieka niedoskonałym. A to dlatego, by poprzez wieki mógł on się rozwijać duchowo i fizycznie. W związku z tym wymaganie od niego doskonałości, jakiej oczekiwał Kościół, jest niezgodne z zamysłem Stwórcy. Bo przecież - argumentował Tyrell - gdyby Bóg miał inne zamiary, stworzyłby wszelkie istnienie doskonałym od samego początku!
To, co dla Tyrella było oczywiste, dla Piusa X zbyt mocno trąciło rewolucyjną teorią Darwina, że człowiek pochodzi od małpy. Nie stawiając teologowi żadnych zarzutów, papież nakazał go zwolnić z zakonu. Odebrał mu też prawo celebrowania mszy i zabronił wszelkich publikacji. By jednak kara nie wydała się innym śmiałkom zbyt lekka, prześladowania duchownego, chociaż ten po wielu latach wyraził skruchę, trwały dłużej niż jego życie. Po śmierci odmówiono Tyrellowi mszy żałobnej i katolickiego pogrzebu, choć ksiądz, udzielając mu ostatniego namaszczenia, odpuścił uczonemu wszystkie grzechy!
Z pomocą swoich popleczników Pius X zwołał kongres teologów, którzy w 1907 roku ogłosili, że wszelkie badania nad Biblią nie mogą być wiarygodne, jeśli nie są zgodne z oświadczeniami papieża. On jedyny - jako natchniony przez Boga - intuicyjnie potrafi zgadywać, co w Świętej Księdze jest prawdą historyczną, a co nie. Wynikało z tego jasno, że Kościołowi uczeni nie są potrzebni.
Od tej pory papieże mieli wyłączność na głoszenie światu prawdziwego znaczenia Pisma Świętego. Chociaż wiek XX nieomal z dnia na dzień zmieniał oblicze świata, Pius X nie miał zamiaru tego zauważać. Katoliccy nauczyciele Pisma Świętego pochowali więc w głębi swoich umysłów wszystkie wyniki dotychczasowych badań. Jedynym sposobem przekazania uczniom nowych poglądów stało się głoszenie ich z udawanym oburzeniem jako... herezji protestantów.
Tymczasem Pius X nie próżnował. Ścisłą cenzurę nałożył na wszystkie książki i periodyki, zanim zostały wydane. Księża tylko za specjalnym zezwoleniem mogli pisać do gazet lub udzielać wywiadów. W każdej diecezji powstawały straże do przestrzegania porządku. Seminaryjni i uniwersyteccy wykładowcy byli dokładnie sprawdzani i - gdy stwierdzono u nich niedostatek "lojalności" - zwalniani. Czystki, jakie ogarnęły uczelnie teologiczne, zatrzymały badania nad historią Kościoła i wiary aż do późnych lat pięćdziesiątych naszego wieku! Kościół wlókł się daleko za światem. Wiele nowych odkryć archeologicznych lądowało na regałach watykańskiego archiwum.
Pius X umierał w przekonaniu, iż jego dzieło obrony Kościoła przed "nowinkami" na zawsze pozostanie w tradycji Watykanu. Miał rację! Kiedy świat obiegła wiadomość o odkryciu na pustyni Negew zwojów z pierwszymi biblijnymi zapisami, Kościół zarządził, by ukryć je natychmiast. Tak więc papież Pius X jeszcze zza grobu miał powód do dumy...
dla zalogowanych użytkowników serwisu.