Zbawiciel i politykier
Jak to bywało w owym czasie w zwyczaju, Sellasje dostał się na tron przy pomocy wojska. Mówił o wielkich planach dla swego kraju, odbudowie, edukacji i stworzeniu ojczyzny dla wszystkich ciemnoskórych ludzi, uciskanych przez białych. Jednak II wojna światowa pokrzyżowała jego plany, zmuszony był udać się na wygnanie do Anglii i USA, skąd organizował zbrojny opór wobec najeźdźcy. Etiopię zajęła bowiem włoska armia, wykonując rozkaz Mussoliniego, marzącego o stworzeniu afrykańskiego cesarstwa. Po zakończeniu działań wojennych cesarz wrócił do ojczyzny i podjął trud powojennej odbudowy. Tak przynajmniej brzmiała oficjalna wersja, bo w rzeczywistości Etiopia stała się krajem zwalczających się stronnictw i koterii, przeżartym przez korupcję.
W "pierwszych słowach swego listu" Sellasje nakazał rozstrzelać przywódców marksistowskiej partyzantki, która na miejscu walczyła z okupantem. Na terenie kraju pobudowano 11 pałaców, w których zastępy służby czekały tylko na wizytę Najmiłościwszego Pana. Jak to zwykle z dyktatorami bywa, cesarz lubił zmieniać miejsca pobytu, by jego wrogowie nie wiedzieli, gdzie się znajduje. W jednym z tych pałaców, zbudowanym na środku pustyni, Sellasje zanocował... tylko raz.
Chętnie przyjmował pomoc z zagranicy, ale żadna żywność czy pieniądze nie docierały do umierającej z głodu po kolejnej suszy ludności. Zagraniczni dziennikarze właściwie nie mieli dostępu do informacji (miejscowych nie było, bo lud niegramotny), a każdy mieszkaniec żył w nieustannym strachu o pracę i życie. Genialne studium tyranii oraz jej upadku daje nasz wybitny reportażysta Ryszard Kapuściński w książce "Cesarz". Z niej właśnie wyłania się obraz polityka przebiegłego, potrafiącego manipulować otaczającymi go dygnitarzami tak, by gryźli się między sobą, ale jego samego nie ruszali. Wspaniały plan udostępnienia Jamajczykom etiopskiej ziemi także spalił na panewce. Kiedy w 1966 roku cesarz przybył na Jamajkę, przyjęto go z entuzjazmem i czołobitnością należną komuś większemu niż władca jednego państwa.
Tysiące ludzi słuchały, jak Sellasje mówił o "przejściowych kłopotach" (termin dobrze nam znany) i potrzebie poczekania na stosowniejszy moment, by wyruszyć w wielką podróż przez ocean. Jednak dla rozkochanych w cesarskiej osobie rastafarian nie miało to znaczenia, gdyż samo spotkanie z nim było przeżyciem mistycznym. Niewielu dało także posłuch wieści o śmierci dyktatora w 1975 roku, niedługo po tym, jak pucz marksistowski pozbawił go w końcu władzy. Jego legenda jednak żyje do dziś, rastafarianie czekają na przyobiecane zbawienie, a wielu wyznawców uważa, że boski pierwiastek z duszy władcy rozproszył się po świecie i można go teraz odnaleźć w każdym nowo narodzonym dziecku.
Wiara w boskość Hajle Sellasje to jedno z podstawowych założeń rastafarianizmu. Drugim jest studiowanie Biblii, jednak w sposób szczególny i selektywny. Ponownie pojawia się tu problem skrajnego szowinizmu, uwypuklającego fakt, że to czarna rasa jest narodem wybranym, biali zaś reprezentują tak zwany Babilon, szatański system korupcji i moralnego rozpasania. Czytając Pismo Święte, mieszkańcy Jamajki zapamiętali także przypowieść o Samsonie i jego włosach, których nie mógł obcinać, by nie stracić siły. Podobnie jak ortodoksyjni Żydzi, rastafarianie wierzą, że włosów na ciele tykać ostrzem nie wolno, więc zawijają je właśnie w dready.
Trzecim ważnym i bodaj najbardziej kontrowersyjnym przykazaniem jest... palenie marihuany. Nie chodzi tu bynajmniej o propagowanie narkomanii. Jamajscy Rasta studiując Biblię natknęli się na kilka intrygujących dla nich wyjątków, które niestety w wersji polskiej nie brzmią tak dobrze, jak po angielsku. W Księdze Rodzaju czytamy zatem: "Ciernie i osty rodzić ci będzie i żywić się będziesz zielem polnym" (Rdz 3: 18), natomiast w psalmie 104: "Sprawiasz, że rośnie trawa dla bydła i rośliny na użytek człowieka". Konopie jako roślina uprawna znana jest ludzkości już od tysięcy lat, dodatkowo na Jamajce występują one dziko i tradycja ich palenia sięga wiele wieków wstecz. Nie należy się więc dziwić, że powyższe fragmenty wyznawcy religii wzięli za dobrą monetę. Warto jednak pamiętać, że palenie "trawki" nie jest czczą rozrywką. Płonąca fajka ma status komunii, służy bowiem zjednoczeniu się z Najwyższym, zwanym tutaj Jah (tu znowu skojarzenie z judaizmem, gdzie mamy Jahwe).
Rastafarianie zawsze opowiadali się przeciwko wszelkim używkom i narkotykom. Posłuszny religii wyznawca nie pije alkoholu, kawy ani napojów gazowanych, uznając tylko naturalne soki i napary ziołowe. Podstawę jadłospisu stanowi tak zwane pożywienie I-Tal. Jest to pokarm, który nie był w żaden sposób konserwowany (nawet zamykany w słoiku czy puszce) i pochodzi bezpośrednio z drzewa czy rośliny. Większość Rasta to wegetarianie, ale nie jest to wymóg konieczny. Nie wolno jeść wieprzowiny, bo jest nieczysta (świnie żywią się odpadkami) oraz... krewetek, krabów i homarów, gdyż są to morscy padlinożercy. Miłość, jedność i kłopoty
Obecnie religia Rasta przeżywa kryzys tożsamości, podobnie jak większość wyznań na świecie. Idea powrotu do Afryki okazała się mrzonką, a różnice i nierówności rasowe nie są już tak ogromne, jak na początku zeszłego wieku. Starszych Jamajczyków martwi sytuacja, w której młodzież odwraca się od przykazań religii, a zamiast uświęconego konopnego ziela wybiera alkohol. Rozprzestrzenienie twardych narkotyków, takich jak heroina czy crack (rodzaj kokainy do palenia), wpływa nie tylko na wzrost przestępczości, ale także niszczy narodową tożsamość mieszkańców wyspy. Mimo tych problemów, rastafarianie nadal czekają na przyobiecanego Zbawiciela, studiują Pismo Święte i próbują zjednoczyć się z Jah.
Jedność bowiem to jedna z najistotniejszych koncepcji religii, wyrażona stwierdzeniem "I and I". Dosłownie oznacza to "ja i ja", a używane jest tak, jak słowo "my" lub sformułowanie "ty i ja". Stanowimy jedność, ponieważ w obliczu Boga jesteśmy jednością, wierzymy w to samo i jesteśmy jak bracia. Razem z Jah i innymi wyznawcami tworzymy jednego ducha. Mimo całej utopijności poglądów reprezentowanych przez rastafarian, należy mieć nadzieję, że będą w stanie uratować swoją kulturę i religię przed niszczycielskim wpływem globalizacji. Może nawet doczekają się wreszcie swojego mesjasza, który zabierze ich do afrykańskiej Ziemi Obiecanej.
![]() |
Rastafarianie są pacyfistycznie nastawieni do świata, kobiety postrzegają jako istoty niższe od mężczyzn. Paloną przez siebie marihuanę (ganji) uważają za lekarstwo i pokarm duchowy. Noszą dready okryte czasem ręcznie wykonaną czapeczką w kolorach czarno-czerwono-zielono-żółtym. Czerń to kolor skóry Afrykańczyków, czerwień symbolizuje krew męczenników w historii Jamajki, zieleń przedstawia nadzieję zwycięstwa nad uciskiem, a żółty to kolor jamajskiej flagi. Radykalni rastafarianie nie jedzą mięsa i nie piją alkoholu, posługują się także własnym specyficznym slangiem. |
![]() |
Rastafarianizm Ideologia, która wyrosła z ruchu Powrót do Afryki (Back to Africa), zapoczątkowanego przez Marcusa Garveya (1887-1940) z Jamajki. Celem założonej na początku wieku organizacji było umożliwienie mieszkańcom Jamajki powrotu do Afryki, ich prawdziwej ojczyzny. Garvey głosił również, że tam będzie koronowany król, który wezwie Afrykańczyków do powrotu do domu. |
![]() |
Do posłuchania
|
dla zalogowanych użytkowników serwisu.