Kilka tygodni po śmierci Carla Gustava Junga w drzwiach jego bliskiej współpracownicy Marii Luizy von Franz stanął pewien 21-letni student fizyki. Mężczyzna ten nigdy wcześniej nie zamierzał poddawać się psychoterapii, ale liczne zadziwiające, niepokojące i niezrozumiałe sny sprawiły, że postanowił coś z tym zrobić. Za namową kolegi udał się więc po poradę do „wiedźmy z Zurychu”, jak nazywano słynną specjalistkę od pracy ze snami.
Kilka lat później student ten obronił co prawda doktorat – ale z psychologii. I zamiast być fizykiem kwantowym, został analitykiem jungowskim. Później zaś rozwinął idee swego mistrza, tworząc nowy rodzaj psychoterapii, którą nazwał Psychologią Zorientowaną na Proces. W tej szkole ogromne znaczenie ma odnajdywanie ukrytych informacji, do których najłatwiej dotrzeć, wkraczając w odmienne stany świadomości.
Studentem, który przyszedł do Marii Luizy von Franz, był Arnold Mindell. Jest on jednym z kilku największych współczesnych psychologów twierdzących, że szamanizm to wzorzec i źródło psychoterapii. Jego zdaniem właściwie wszystko, co czynimy dla rozwoju ducha, a nawet dla rozrywki, z niego wypływa. Poszukujemy transu, na przykład tańcząc w dyskotece lub na koncertach, biegając albo wykonując inne powtarzalne czynności. Dzięki temu doznajemy odmiennych stanów świadomości – stanów, które odbiegają od naszej „szarej”, codziennej rzeczywistości.
W początkach lat 70. XX wieku Mindell odkrył u osób ciężko i śmiertelnie chorych zjawisko, które nazwał „śniącym ciałem”. Okazało się, że przekaz niesiony przez nocne marzenia często objawia się w ciele w postaci symptomów. Na przykład sen o wulkanie może poprzedzić w ciągu dnia rozrywający ból głowy lub brzucha. Niezwykłe jest też to, że czasami nasze sny przejawiają się w doznaniach odbieranych przez inną osobę!
dla zalogowanych użytkowników serwisu.