Kosmiczna sonda Pathfinder podskakując na pneumatycznych poduchach, osiadła na Marsie. Z jej wnętrza wytoczył się na sześciu kołach elektroniczny żółw Sojourner, by poszukiwać swoimi sztucznymi zmysłami sygnału świadczącego o obecności tam - teraz lub w przeszłości - życia w postaci komórkowej, jako że innego nie znamy.
Odkrycie go na Marsie mogłoby nas zbliżyć do zrozumienia tajemnicy życia także i ziemskiego. Jak dotąd, mimo postępu badań i zgromadzonej przez biologów wiedzy - paradoksalnie - coraz trudniej zrozumieć nam zjawisko życia i sposób, w jaki ono powstało na naszej planecie.
Kolebka w Kosmosie
Znaczna grupa czołowych biologów (wśród nich Francis Crick, noblista, współodkrywca kodu genetycznego), astrobiologów, astronomów i geofizyków, wyraża przekonanie, że na Ziemi nigdy nie było warunków sprzyjających samoczynnemu powstaniu skomplikowanego mechanizmu komórkowego z prostych elementów. Jeśli komórki organizmów żywych zostaną odkryte na Marsie, będą zawierały takie samo, jak nasze, DNA z identycznym kodem i, podobnie jak nasze - pochodzące z zewnętrznej, pozaplanetarnej przestrzeni. Skąd ta pewność?
Przed laty badałem w Meksyku kodeksy indiańskie, czyli przedkolumbijskie księgi obrazkowe, ręcznie malowane na pasmach jeleniej skóry. Pokazują one schematyczne przekroje komórek, zawierających w jądrze pasma podwójnej helisy DNA, chociaż zostały namalowane tysiąc lat przed odkryciem mikroskopu w Europie. Gdyby więc kodeksy wpadły w ręce biologom i zechcieli oni, pozbywszy się uprzedzeń, przejrzeć je z uwagą, bardzo by to skróciło ich drogę do odkryć "naukowych".
Biblioteka puszczy
Także w Meksyku, a później w Peru, odkryłem, że Indianie wiedzę tę uzyskali dzięki szamańskim praktykom, nigdy nie zrozumianym właściwie przez antropologów, nie docenianym, często wyszydzanym jako gusła i zabobony.
Czy takie właśnie stwory o "wielorybich" tułowiach lądujące na Ziemi widział Michael Harner w swojej wizji? Zdjęcie mikroskopowe chromosomów ludzkich, które się podwoiły przed podziałem komórki. |
Szaman czy czarownik, próbując rozwiązać problem, idzie do biblioteki Wszechświata. Kartą wstępu jest substancja chemiczna pochodzenia roślinnego. Indianie Meksyku stosują psylocybinę, związek wytwarzany przez małe kaktusy, po aztecku peyote, a także przez grzyby z wilgotnych górskich lasów.
Z kolei szamani azjatyccy tańcem i śpiewem skłaniają własny organizm do wytwarzania związków o identycznym działaniu. Cząstki związku nasycając tkankę mózgową, wprowadzają człowieka w tzw. stan zmienionej świadomości. Umysł otwiera się na widzenie innej rzeczywistości, obecnej w tej samej, co nasza, przestrzeni, lecz nie dostrzeganej zwykłymi pięcioma zmysłami. Tam - relacjonują szamani - spotykają oni istoty duchowe, z którymi mogą się porozumieć i które językiem bez słów, wprost do świadomości, przekazują im odpowiedzi, objaśnienia i rady.
Model podwójnej helisy DNA. Aż półtora metra takiego skręconego "sznura" znajduje się w każdej z 60 bilionów ludzkich komórek. Ręcznie malowane zapełniają starożytne kodeksy indiańskie. |
Stwory zaczęły rzutować obrazy przed jego oczy, zarazem objaśniając, że ta wiedza jest przeznaczona tylko dla umierających i zmarłych. "Najpierw pokazały mi planetę Ziemię, jak wyglądała, zanim pojawiło się na niej życie. Zobaczyłem ocean, nagi ląd i jaskrawoniebieskie niebo. Wówczas setki czarnych punkcików spadły z nieba i wylądowały przede mną w pustynnym krajobrazie. Punkciki okazały się dużymi, błyszczącymi czarnymi stworami z krótkimi, jakby pterodaktylimi skrzydłami i dużymi, podobnymi do wielorybich, ciałami. (...) Objaśniły mi w jakimś rodzaju języka myślowego, że uciekły skądś z przestrzeni. Przybyły na Ziemię, aby uniknąć nieprzyjaciół.
Istoty pokazały mi następnie jak stworzyły życie na planecie w celu ukrycia się wewnątrz rozmaitych form i zamaskowania w ten sposób swojej obecności. Ujrzałem w skrócie wspaniałość stworzenia, setki milionów lat przebiegły z żywością niemożliwą do opisania. Dowiedziałem się, że owe smokopodobne stwory znalazły się w ten sposób wewnątrz wszystkich istot, łącznie z człowiekiem." Harner dodał u dołu strony przypis: "Sięgając pamięcią wstecz, można by powiedzieć, że były one niemal jak DNA, chociaż w 1961 nic o DNA nie wiedziałem".
Idąc za przykładem Harnera, należało być może poprzedzić misję marsjańską konsultacją u amazońskiego szamana, by przynajmniej wiedzieć, czego Sojourner ma szukać! Opisane w wizji Harnera czarne, podobne do spirali DNA uskrzydlone stwory spadające na Ziemię z Kosmosu, z pewnością zawadziły też o sąsiednie planety. Jeśli w tym czasie na Marsie była płynna woda, zapewne i tam się osiedliły. Być może nauka, zatoczywszy gigantyczne koło, odkryje to, co dawno zostało odkryte, a na co zamknęła oczy - inny wymiar świata leżący "pod" naszym. Wykaże, iż nie myli się Pablo Amaringo, peruwiański szaman, gdy mówi: "W roślinie jest duch, który jest świadomy, który wszystko widzi, który jest duszą rośliny, jej esencją, który czyni ją żywą". I to samo w odniesieniu do ludzi: "Nawet włosy, oczy, uszy są pełne istot. Widzisz to wszystko, gdy ayahuasca jest mocne".
Maciej Kuczyński
dla zalogowanych użytkowników serwisu.