Miał na imię Paweł i był moją pierwszą miłością. Na początku naszej znajomości nie znosiłam go. Jednak gdy pojechaliśmy w większym gronie na wakacje, zakochaliśmy się w sobie. Byliśmy razem przez dwa lata.
Potem on trafił na rok do więzienia za spowodowanie wypadku samochodowego. Załamał się. To już nie był mój Paweł: pewny siebie, zdecydowany, odważny i opiekuńczy. Najpierw straszył mnie, że się zabije, jeśli go jakimś sposobem nie wyciągnę z pudła. Później przesłał mi wiadomość, że ze mną zrywa, bo nie chce mi marnować życia. Oczywiście nie wzięłam tego poważnie. Czekałam na niego.
Gdy wyszedł na wolność, próbowaliśmy zacząć wszystko od nowa. Ale nie udało się. W końcu Paweł wyjechał, znalazł pracę w innym mieście. Ciągle się kochaliśmy, ale nie umieliśmy już być razem.
Pewnego dnia ktoś doniósł Pawłowi, że kręci się koło mnie kolega ze studiów. Przy najbliższej okazji zapytał mnie o niego. Powiedziałam, że to nic poważnego, że chodzimy czasem do kina. Przy następnej wizycie zrewanżował się. Powiedział, że też się z kimś spotyka, towarzysko.
Długo zastanawiałam się, dlaczego tak postąpił. A potem ich zobaczyłam. Nie wyglądali na znajomych. Poczułam ukłucie w sercu. Gdy pojawił się u mnie, powiedziałam, żeby przestał przychodzić i zajął się swoim życiem. Nie posłuchał.
Zaczął wystawać pod moimi oknami, czasem przez kilka godzin. Byłam twarda, nigdy do niego nie zeszłam. Potem zniknął na długi czas, a jeszcze później dowiedziałam się, że się ożenił z inną kobietą, która miała na imię tak jak ja.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.