Jego Świątobliwość Pius IX nie zważał na to, że przemawia do kardynałów, którzy w marcu 1870 roku zjechali z całego świata do pałacu w Lateranie. Karcił ich - jak podają kroniki - "najgorszymi słowy".
Groził ekskomuniką każdemu, kto natychmiast na podległym sobie terenie nie rozpocznie ostrej walki z włoskimi rewolucjonistami dążącymi do zjednoczenia kraju. Nakazał obłożyć klątwą każdego, kto odważy się ich poprzeć. Jego zdaniem demokracja była wymysłem szatana i zagrażała istnieniu świętego państwa Watykan. Dla papieża nie miało znaczenia, że Włochy, jego ojczyzna, właśnie się jednoczą po latach rozbicia i walczą o utrzymanie niepodległości.
Nie zawahał się wezwać na pomoc wojska francuskie, by nie dopuścić do zdobycia Rzymu przez rewolucjonistów. Wiedział bowiem, że zdobycie Wiecznego Miasta oznacza koniec państwa watykańskiego. Nie uległ więc królowi Wiktorowi Emanuelowi, który po koronacji przedstawił mu kilka wariantów przyłączenia państwa kościelnego do Włoch. Pius IX odrzucił wszystkie, a króla okrzyknął najtwardszym z heretyków. Jakby tego było mało, zaczął pomagać królowi Prus, Fryderykowi II, zamierzającemu zaatakować słabe jeszcze Królestwo Włoskie.
Był rok 1863, w Polsce wybuchło powstanie styczniowe. Król Wiktor Emanuel zamierzał wesprzeć powstańców 40 tysiącami żołnierzy. W Cuneo otworzono już nawet polską szkołę wojskową. Długie macki watykańskiego wywiadu udaremniły ten plan. Pius IX obawiał się bowiem, że sukces powstania w Polsce pociągnąłby za sobą powstanie na Węgrzech. To zmusiłoby niechętne ruchom wyzwoleńczym rządy Prus, Austrii i Rosji do interwencji. Tymczasem papieżowi zależało, by skupiły się one tylko na bojkotowaniu nowego państwa włoskiego. Ale wracając do spraw Polski, Jego Świątobliwość nakazał księżom potępiać głośno powstańców, ponieważ występowanie przeciw zaborcom jest grzechem i obrazą Bożego majestatu! Przez cały czas trwania walk papieski wywiad informował zaborców o miejscach koncentracji oddziałów partyzanckich i uniemożliwiał dostawy broni z Włoch i Belgii.
Tym sposobem Pius IX przyłożył rękę do upadku powstania styczniowego i unicestwienia heroicznego wysiłku Polaków walczących o niepodległość. Mimo tych starań, 20 września 1870 roku włoscy patrioci zajęli Rzym, co przyczyniło się do ostatecznego zjednoczenia Włoch, a tym samym wchłonięcia w jego obszar Watykanu. Wściekły papież obłożył wszystkich, którzy w tym maczali palce, ekskomuniką, a sam ogłosił się więźniem. Było to o tyle zabawne, że nikt nigdy nie ograniczył jego wolności. Zachowując się niczym zranione zwierzę, w zaciszu swych komnat zaczął organizować spisek na życie króla Wiktora Emanuela. Nie zdążył. Zmarł 7 lutego 1878 roku. Pochowano go nocą, w największej tajemnicy i z policyjną eskortą. Zbyt wielu rzymian chciałoby wrzucić zwłoki znienawidzonego Piusa IX do Tybru.
reklama
Nowym papieżem został kardynał Gioacchino Pecci, który przybrał imię Leona XIII. Włosi mieli nadzieję, że ten okaże się patriotą. Uchodził bowiem za człowieka dość postępowego i całkowicie oddanego sprawom wiary, a dobra doczesne wydawały się nie mieć dla niego znaczenia. Szybko jednak okazało się, że państwu kościelnemu chodzi tak naprawdę tylko o władzę i pieniądze. Już w kilka dni po objęciu urzędu nowy papież ogłosił demokratycznie wybrane władze młodego państwa włoskiego uzurpatorami.
Przez pierwsze lata swego pontyfikatu nie przyjmował w ogóle do wiadomości faktu zjednoczenia Włoch. Ogłosił, że prawdziwemu katolikowi nie wolno akceptować obecnego rządu ani brać udziału w wyborach. W jednej z encyklik stwierdził, że: "Nieograniczona wolność myślenia i publiczne obwieszczanie myśli człowieka nie należą do praw obywatela!" O wiele jednak groźniejsze dla Włoch były polityczne poczynania Leona XIII. Skoro nie mógł odzyskać państwa kościelnego własnymi siłami, postanowił postarać się o interwencję z zewnątrz. Jego wybór padł na Bismarcka - kanclerza Prus. Państwo to budowało już w tym czasie swą potęgę militarną. Wiadomo było, że jeśli wejdzie ono w konflikt z cesarstwem austro-węgierskim, to ewentualne działania wojenne muszą przetoczyć się przez Włochy. A to otwierało szanse na powrót do sytuacji sprzed zjednoczenia, a więc do odzyskania Watykanu.
Nie bacząc zatem, że Prusy to kolebka protestantyzmu szatańskiego Lutra, papież nakazał obecnym tam księżom katolickim, by przekonali swych wiernych do konieczności budowania silnej armii opartej na powszechnym poborze i wzmacniali tym władzę Bismarcka. Nie przejmując się też zbytnio tym, że nie ma dostatecznej cywilnej władzy nad światem, zamierzał w razie potrzeby potwierdzić ewentualne niemieckie zdobycze zamorskie. Niestety, Bismarck osiągnąwszy odpowiednią siłę militarną, nagle stracił ochotę do walki z Austrią.
Mało tego, w lutym 1887 roku odnowił i rozszerzył przymierze między Niemcami, Austrią i... Włochami. Leon XIII dostał furii. Zaczął szukać sprzymierzeńca w Anglii, proponując jej pomoc w walce o wpływy na Morzu Śródziemnym. Za cenę tego ewentualnego konfliktu gotów był potępić nawet powstanie katolickiej Irlandii. A kiedy i to się nie udało, zapałał nagłą miłością do wrogiej, antyklerykalnej Francji i prawosławnej Rosji. Chciał bowiem stworzyć z tych państw przeciwnika dla przymierza niemiecko-austriacko-włoskiego.
Leon XIII za wszelką cenę dążył do wojny i nic ponadto tak naprawdę go nie obchodziło. Jego plan wydawał się coraz bardziej realny. Świat nieuchronnie zbliżał się do jednego z największych konfliktów zbrojnych w swojej historii. Ale umierający w wieku 93 lat w lipcową noc 1903 roku Leon III nie widział powodu do zmartwienia. Towarzyszących mu przy łożu śmierci kardynałów pocieszał, że wprawdzie ofiary wojny będą krwawe, ale każda pozostaje miła naszemu Panu, bo buduje potęgę Kościoła.
Jerzy Gracz
dla zalogowanych użytkowników serwisu.