Czy słowami: I stworzył Bóg człowieka na obraz swój. Na obraz Boga stworzył go. Jako mężczyznę i niewiastę stworzył ich, Biblia przekazuje nam opis pierwszego w dziejach świata klonowania?
Wszak Bóg-Stwórca nie posiada ciała zbudowanego z komórek zawierających geny i "tworząc" istotę ludzką nie mógł tego uczynić w dzisiejszym - biologicznym - rozumieniu tego słowa. Tym bardziej że wynikiem stworzenia były dwie różne postacie: męska i żeńska. O jakim więc "stwarzaniu na obraz Boga" mówi Biblia? Tezę, iż był to rodzaj klonowania, potwierdza dalszy ciąg tekstu:
"A z żebra, które wyjął z człowieka, ukształtował Pan Bóg kobietę... "Wtedy rzekł człowiek: ta dopiero jest kością z kości moich i ciałem z ciała mojego..."
Pierwszy człowiek, czyli Adam, pomylił się. Ewa nie była jego klonem i ciałem z ciała jego. Wprawdzie budulcem obojga są te same tkanki, ale w jądrach komórkowych tkwiły lekko różniące się zespoły chromosomów. Wśród swoich 46 miał Adam parę, którą dziś nazywamy XY, Ewa zaś - XX. Ta niewielka różnica decyduje właśnie o ich biologicznej, fizjologicznej i psychicznej odmienności.
Bóg, wyjąwszy żebro Adamowi, dokonał zatem raczej pierwszej w dziejach świata genetycznej manipulacji: usunął mu z komórki chromosom Y i wstawił na to miejsce X. Tak powstała pierwsza kobieta, która - jak jej potomkinie - szczyci się dwoma X-ami. Wszystko to działo się miliony lat przed powstaniem mikrobiologii, a że zostało opisane w Biblii kilka tysiącleci przed wynalezieniem mikroskopu, nie ma wartości świadectwa naukowego.
Pierwszych pewnych wiadomości o powstawaniu organizmów potomnych, identycznych z rodzicielskimi, dostarczyli nam botanicy i zoolodzy. Liczne rośliny, których oddzielone części zakorzeniają się i dalej rozwijają samodzielnie, dokonują właśnie klonowania. Potomstwo jest z nimi identyczne pod względem genetycznym, a właściwie jest tym samym, choć oddzielnym organizmem. Również pączkująca stułbia powiela samą siebie. Podobny pomysł zaświtał w głowie człowieka. Bynajmniej nie dlatego, że tradycyjny sposób rozmnażania mu się znudził czy przestał być skuteczny. Chodziło o sprawdzenie, że klonowanie jest technicznie możliwe.
Oczywiście trzeba pamiętać, że dla badaczy oznacza to wielkie pieniądze i sławę. Nikt jeszcze nie sklonował człowieka, a już protesty wyrazili prezydenci Stanów Zjednoczonych i Francji, premier Wielkiej Brytanii, dostojnicy Watykanu. Jakie więc moralne wątpliwości budzi ten "zabieg"? Niektóre religie uczą, że istota człowieka jest zasadniczo różna od pozostałych ssaków. Bóg wyposażył ją bowiem w nieśmiertelną duszę. Naukowcy argumentują, że Homo sapiens należy do królestwa zwierząt, ma ten sam rodzaj psychiki, która różni się od zwierzęcej stopniem zaawansowania w rozwoju. Natomiast bogaty repertuar ludzkich myśli, uczuć, aspiracji i nadziei wywołują elektrochemiczne procesy w mózgu, a nie niematerialna dusza, której istnienia nie potrafią potwierdzić żadne instrumenty.
reklama
Jeśli jednak klonowanie człowieka stanie się możliwe, czym będzie dla zwykłego zjadacza chleba? Przede wszystkim przeciętny Kowalski musi się na coś takiego zgodzić. A więc odpowiedz sobie Czytelniku szczerze: czy chcesz stworzyć drugi egzemplarz siebie samego, swoje młodsze czy raczej - nowsze wydanie?
Przez lata będziesz obserwować, jak dorasta Twoje dziecko - Ty sama lub Ty sam - zaczniesz je porównywać ze swoimi zdjęciami z dzieciństwa i zachwycać się podobieństwem. Pewnego dnia, po upływie 18 lat, staniecie oboje przed lustrem. Ty uronisz łezkę widząc siebie z lat młodości. A Twój klon-dziecko bez zachwytu spojrzy na Ciebie, czyli obraz swojego wieku dojrzałego. I zapyta: "Dlaczego mi to mamusiu zrobiłaś? Uważałaś, że jesteś tak piękna i doskonale zbudowana, tak mądra i zdrowa, że musiałaś obdarzyć mnie swoim ciałem? A nie przyszło ci do głowy, że może mi to nie odpowiadać? Że mogę znienawidzić to ciało, bo zostało mi narzucone przez twoją pychę? Tylko dlatego, że zachciało ci się - czego...?"
No właśnie, tylko pychą, skrajnym egoizmem i ślepą miłością własną można tłumaczyć decyzję uczynienia dziecka sobą samym, nie dając mu szansy stania się istotą doskonalszą i szczęśliwszą. Na to zawsze jest nadzieja, gdy rozmnażanie jest naturalne. Efekty klonowania człowieka są nam znane nie tylko z teoretycznych przewidywań. Przecież pary identycznych bliźniaków są wynikiem swoistego naturalnego "klonowania" we wczesnej fazie życia zarodkowego.
Następuje ono wtedy, gdy wkrótce po zapłodnieniu jajeczka przez plemnik dochodzi nie wiedzieć czemu do podziału zarodka na dwie części, które dalej rozwijają się niezależnie od siebie. Ich geny są dokładnie takie same: w ten sposób bliźnięta jednojajowe mają ciała niezwykle podobne, a rysy twarzy często nie do odróżnienia. To z pewnością nie ułatwia im dorosłego życia.
W przypadku klonowania w probówce problem podobieństwa nie przysporzy kłopotów. Ojciec czy matka będą bowiem o kilkadziesiąt lat starsi od swego klonu. Znacznie poważniejszym problemem jest psychika. Jak wykazały badania bliźniaczych par, ich umysły wcale nie są tak identyczne, jak twarze. Jedno ma na przykład usposobienie żywe i otwarte, drugie - spokojne i zamknięte w sobie, jedno jest wesołe, drugie - melancholijne itp. To dowód, że umysł się nie klonuje. A więc klon nigdy nie będzie Twoim drugim ja.
W pewnej sprzeczności z tym stoi właściwość odkryta u bliźniaczych par jednojajowych. Wprawdzie nie u wszystkich, lecz u wystarczającej ich liczby, by stała się dowodem istnienia "duszy" i zapowiadała problem, z którym trzeba się będzie liczyć przy klonowaniu. Chodzi tu o niewidzialną, jakby telepatyczną, więź pomiędzy bliźniakami. Pół biedy, gdy ogranicza się ona tylko do jednoczesnych myśli o sobie. Gorzej, gdy następuje przekaz stanów psychicznych: złego samopoczucia, depresji i gwałtownych emocji.
Znane są przypadki dramatycznych i niezrozumiałych dla lekarzy zapaści bliźniaka w chwili, gdy odległy o setki kilometrów brat lub siostra ulega wypadkowi. Zdarzają się równoczesne zawały serca i zaburzenia organizmu wywołane ciężką chorobą "drugiego ja". Wygląda na to, że bliźniacze pary pozostają na zawsze połączone niewidzialnymi nićmi, po których biegną dramatyczne wezwania: "Odczuwaj to samo, co ja!" Spostrzeżono także, wcale nierzadką, "koordynację" wydarzeń życiowych. Dwaj bracia rozdzieleni w dzieciństwie odkrywają po latach, że uprawiali ten sam zawód, jeździli takimi samymi samochodami, ożenili się w tym samym dniu z kobietami o podobnym wyglądzie i tym samym imieniu, tego samego dnia urodziło się im dziecko i tak dalej.
To nikomu nie szkodzi. Ale jak się poczujesz, jeżeli się okaże, że tajemnicze więzy łączące Cię z Twoim klonem - znacznie młodszym - skazują go na przeżywanie Twoich stanów emocjonalnych: "dołków psychicznych", niepokojów, nie mówiąc o bólach wątroby, strzykaniu w stawach czy poważniejszych chorobach? A może liczysz raczej na czerpanie z niego młodzieńczego entuzjazmu i chęci do życia? Wszystkie te rozważania okażą się zbędne, jeśli ludzkość zadowoli się klonowaniem tkanek do przeszczepów. Za tym, że tak się stanie, już dziś przemawia jedna fundamentalna przesłanka: przyroda sama nie pozwoli na sklonowanie pełnego człowieka!
Dotychczasowe doświadczenia pokazały, iż ludzkie embriony uzyskane drogą klonowania udało się doprowadzić jedynie do stadium sześciokomórkowego, po czym ginęły. Lepiej wyglądało to w przypadku małp. Jak donosi pismo "New Scientist", badacze z prywatnego laboratorium amerykańskiego - "Advanced Cell Technology" - doprowadzili małpie embriony (były to zresztą "potworki", ich chromosomy zamiast pozostawać w jądrze, były porozrzucane po całej komórce) do stadium 32-komórkowego, po czym - po tygodniu - następowała samobójcza śmierć embriona. Może to oznaczać, że przyroda stworzyła barierę, poza którą nie wpuszcza "niepowołanych".
O istocie życia wciąż wiemy bardzo niewiele. W świetle astronomii i astrofizyki, we Wszechświecie z jego określonym składem atomowym i prawami fizyki, ewolucja biologiczna istoty rozumnej doprowadziła do stworzenia takich ciał, jakie mamy. A wszelkie niedoskonałości indywidualnych organizmów, mogące budzić frustrację ich nosicieli, są wynikiem procesów natury, mniej lub bardziej losowych, i nie zostały "przydzielone" celowo przez Stwórcę. Klonowanie postawiłoby zatem człowieka ponad Bogiem, bo przecież rodzic świadomie skazywałby potomka na swoje cielesne ułomności i umysłowe przywary. Czy ktoś jeszcze chce się bawić w klony?
Maciej Kuczyński
Ilustracja komputerowa: Bartosz Kuczyński
dla zalogowanych użytkowników serwisu.