Dziecko słońca

James Arevalo, który używa obecnie imienia Mallku, mieszka w Cuzco w pobliżu Machu Picchu i jest jednym z najbardziej znanych peruwiańskich szamanów. Leczy choroby ciała i duszy, sprawia, że człowiek wędruje w głąb siebie i poznaje sens życia.

– Inkowie nazywają się „Dziećmi Słońca”, ponieważ według naszych wierzeń pewnego dnia staną się światłem dla ludzkości – mówi Mallku. – Myślę, że chwila ta powoli nadchodzi. Społeczeństwa Zachodu mają rozliczne dobra materialne, ale nie są szczęśliwe, więc szukają ratunku w lekach, alkoholu, hazardzie. Po chwilowej uldze przychodzi jednak jeszcze większa pustka.

Zgodnie z naszymi wierzeniami, żyjemy teraz w Okresie Przejściowym. Do tej pory świat był zdominowany przez energię męską, dlatego też wybuchały wojny, rozprzestrzeniały się przemoc i terroryzm. Jednak coraz większą rolę zaczyna odgrywać energia żeńska: delikatna, łagodna, dająca życie. Już niedługo obie te siły się zrównoważą i świat stanie się harmonijny. Mężczyźni będą musieli oddać część władzy kobietom, radzić się ich przed podejmowaniem decyzji i słuchać tego, co mają do powiedzenia. W każdym rządzie będzie tyle samo kobiet co mężczyzn.

– Ludzie sami stworzyli prawa, a zapomnieli o odwiecznych przykazaniach Wirakoczy – uśmiecha się Mallku. – Wiadomo, że najmniejsza krzywda wyrządzona drugiemu człowiekowi do nas wróci. Właśnie dlatego trzeba robić wszystko, żeby nie ranić innych istot. Prostemu góralowi mieszkającemu w Andach trudno byłoby wyobrazić sobie życie w wielkim mieście: pośpiech, hałas, agresję. Codziennie, gdy tylko się budzę, modlę się do Paczamamy, dziękuję jej za to, że mnie żywi i ubiera.

W ciągu dnia wiele razy dziękuję Wirakoczy za to, że stworzył świat i ludzi. Gdy mam problem, proszę o pomoc i wizję. Moje życie jest proste i szczęśliwe. Mallku twierdzi, że starożytna wiedza Inków wcale nie jest tylko dla wybranych. Każdy człowiek może doświadczyć stanów mistycznych, w których pozna siebie i moc Paczamamy i Wirakochy.