Od atakujących ze wszystkich stron reklam, które zachęcają do świątecznych zakupów, nie sposób uciec. Równie trudno oprzeć się pokusie, zwłaszcza że specjaliści od marketingu doskonale wiedzą, jak trafiać w nasze czułe punkty.
Każdy chciałby przecież uszczęśliwić swoich bliskich, więc jeśli nieustannie słyszymy, że wystarczy kupić to czy owo, by tego dokonać, mimowolnie ulegamy namowom. I nie zastanawiamy się nad tym, że najbardziej uszczęśliwiamy handlowców, dla których okres przedświąteczny nie jest żadnym adwentem, lecz szczytem sezonu i porą biznesowych żniw.
Do przedświątecznej tradycji weszły już także narzekania, że w ferworze zakupów znika prawdziwy sens Bożego Narodzenia, które nie jest handlowym festynem, lecz świętem religijnym. Oczywiście wszyscy się z tym zgadzają, skwapliwie przytakują, po czym natychmiast zaczynają się zastanawiać, czy nie położyć pod choinką tego ładnego drobiazgu, który właśnie zachwalano w telewizji.
Święta bez prezentów straciłyby wiele ze swego uroku i z całą pewnością nie należy z nich rezygnować. Tym bardziej, że wydarzenia, które przed dwoma tysiącami lat rozegrały się w Betlejem, też łączyły się z darami. Rozumianymi jednak inaczej niż dziś. Ich sens lepiej potrafili odczytać nasi przodkowie.
Boże Narodzenie nie dlatego stało się najpiękniejszym z polskich świąt, że już przed wiekami w Wigilię obsypywano się upominkami. Wręcz przeciwnie, ten niezwykły charakter święta zawdzięczają rzeczom, które nie miały żadnej wartości materialnej. Tylko przeświadczeniu, że rodzina powinna być razem, szczerym życzeniom i wzajemnemu wybaczaniu win podczas przełamywania się opłatkiem, pustemu nakryciu przy stole dla kogoś, kto potrzebuje ciepła domowego ogniska, wiązce sianka pod obrusem przypominającej o więzi z ziemią i naturą.
reklama
Zachowaliśmy te obyczaje, ale czy dostrzegamy w nich wielki dar przekazany przez poprzednie pokolenia? Raczej nie, gdyż zaplątani w tysiące codziennych spraw nie mamy czasu ani głowy do myślenia o przeszłości. Tej bliższej, i tej bardziej odległej, gdy swoje dary przekazywali bohaterowie najpiękniejszej historii w dziejach świata. Był w niej Bóg, rodzina i świadkowie, których przywiodły do betlejemskiej groty nadzwyczajne zjawiska na ziemi i niebie. Każdy ofiarował coś, czego wartości nie da się wymierzyć. Przypomnijmy te biblijne, niezwykłe dary.
„W mieście Dawidowym narodził się wam dziś Zbawiciel” – mówi Ewangelia według św. Łukasza. Dla chrześcijan narodziny Jezusa stały się największym darem, dowodem miłości Boga, który wybaczył ludziom winy i dał każdemu szansę na zbawienie. Nie odebrał – choć zapewne mógł – prawa do popełniania błędów i wybierania między dobrem a złem. Stworzył jedynie możliwość, natomiast decyzję o skorzystaniu z niej pozostawił człowiekowi. Ale co najważniejsze – najpierw przebaczył!
Sens tego aktu doskonale oddaje wigilijna tradycja łamania się opłatkiem, gdy składając życzenia, jednocześnie d a r o w u j e m y winy. Nie potrzeba do tego wielkich słów – jeśli gest jest szczery, każdy czuje, jak zmienia się atmosfera i robi się naprawdę świątecznie. D a r o w u j e m y, czyli przekazujemy dar. Dar, którego nikt nie reklamuje, którego nie da się kupić, a mimo to jest bezcenny. Szczególnie dla tych, których przygniata ciężar konfliktów i sporów z najbliższymi.
Jak każdy dar, również wybaczenie powinno płynąć z potrzeby serca i być bezinteresowne. Psychologowie już dawno potwierdzili, że dawanie sprawia satysfakcję nie tylko temu, kto został obdarowany, lecz także temu, kto daje. A jeśli obdarowany równie szczerze i bezinteresownie się odwzajemni, ziszcza się myśl wielkiego znawcy ludzkich dusz i serc Bolesława Prusa, który napisał, że „człowiek czuje się naprawdę szczęśliwy, gdy wszystkim dookoła jest dobrze”.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.