Od lat mieszka w Warszawie, ale urodził się i wychował w Moskwie.
Poszedł na Akademię Medyczną, bo tak chciała mama, z pochodzenia Polka. Przez 5 lat doskonale się uczył. Wysiadywał w bibliotekach, wertował mądre książki, ale wciąż miał wątpliwości, czy naprawdę chce być takim lekarzem, na jakiego kształcą go w akademii. Gdy kończył studia, do władzy doszedł Michaił Gorbaczow, w ZSRR zaczęła się pieriestrojka. Nagle wszystko wolno było robić, wszystko wolno było wiedzieć. Na ulicy, na słupie dostrzegł małą karteczkę z ogłoszeniem – oto z Kijowa przyjeżdża pani profesor, która będzie uczyć homeopatii.
– Od razu mnie to zafascynowało – wspomina Piotr. – Chłonąłem tę wiedzę jak gąbka, bo była to zupełnie inna medycyna niż ta, którą wcześniej znałem. Bardzo mistyczna, ezoteryczna, związana z mitologią i symboliką. Dokładnie taka, jakiej brakowało mi na studiach.
W państwowej służbie zdrowia pracował kilka lat. Rozstał się z nią definitywnie w 1989 roku. Po tym, jak do szpitala pediatrycznego, w którym był zatrudniony, przywieziono dwie ciężko chore bliźniaczki wymagające podłączenia do specjalistycznych aparatów. Ale urządzenie było tylko jedno. Musiał podjąć decyzję, które dziecko będzie leczone, a które umrze. Zdjął wtedy biały fartuch i obiecał sobie, że nigdy więcej go nie włoży.
Na wykładach z homeopatii dowiedział się, że każdego człowieka można przypisać planecie. Analizując wygląd pacjenta, jego życiorys, menu, choroby, gestykulację i sposób mówienia, można bez trudu zaklasyfikować go do jednego z ośmiu typów astralnych: Słońca, Księżyca, Merkurego, Wenus, Marsa, Jowisza, Saturna lub Ziemi. Piotr z błyskiem w oku rzucił się w wir poznawania astrologii. A ponieważ jest piekielnie bystrym Wodnikiem, szybko odkrył, że wartość tego systemu wiedzy nie tkwi w interpretowaniu horoskopu urodzeniowego, ale w możliwości symbolicznego opisywania typów ludzkich. Odczytywanie przyszłości człowieka z układu planet uważa wręcz za szkodliwe. Sam nigdy nikomu nie mówi, co kogo spotka.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.