Filip Aureolus Bombastus von Hohenheim, znany jako Paracelsus, urodził się 10 listopada 1493 roku niedaleko Diablego Mostu w Einsiedeln. Słońce stało wtedy w znaku Skorpiona, który sprzyja, jak mówi stara tradycja, lekarzom, farmaceutom, wytwórcom leków i trucizn.
„Ojciec Słońce i matka Ziemia wydają się być w większym stopniu rodzicami charakteru Paracelsa niż jego rodzice fizyczni” – pisał Jung. Matka słynnego farmaceuty była chłopką z Einsiedeln, za to ojciec, ceniony lekarz, przekazał mu większą wiedzę medyczną, astrologiczną i alchemiczną niż uniwersytety. Oprócz kilku bardzo dostojnych imion, ojciec nadał przyszłemu uczonemu także imię Teofrast – na pamiątkę greckiego botanika. Pragnął, aby syn poszedł w ślady wielkiego badacza natury. I tak się stało.
Paracelsus już od najmłodszych lat wiedział, że będzie szukać drogi do ukrytych sił rządzących światem. Miał 14 lat, gdy przyswoił całą wiedzę ojca, ruszył więc w świat. Przez następne pięć lat odwiedzał uniwersytety w Bazylei, Wiedniu, Wittenberdze, Lipsku, Heidelbergu i Kolonii.
W 1520 roku w Ferrarze dostał dyplom doktora medycyny, ale twierdził, że akademie niczego nie uczą i nie miał najlepszego zdania o ich absolwentach. „Lekarz musi uczyć się od starych wdów, Cyganek, czarownic, wędrownych plemion, starych rozbójników i innych wyrzutków społecznych. Karczmarz i cyrulik mają więcej godności i rozumu niż nadęte uczone głowy” – naigrawał się z kolegów po fachu.
Najczęściej podróżował konno ze swoją słynną skórzaną torbą, w której woził rękopisy i instrumenty medyczne. Nosił wielki miecz, co przy jego mikrym wzroście tworzyło dość komiczny widok. W głowicy tego miecza, zakończonej wydrążoną wewnątrz kulą, trzymał lekarstwa dla chorych – pigułki laudanum (opium), które przynosiły ulgę w bólu. Złośliwi twierdzili jednak, że w tej kuli wozi szatana, z którym niechybnie jest w zmowie.
Większość alchemików usiłowała zamieniać pospolite metale w złoto, Paracelsus jednak zajął się wydobywaniem z nich właściwości leczniczych, cenniejszych jego zdaniem od złotego kruszcu. Mawiał, że „wszystko jest trucizną, liczy się tylko doza”. To on odjął pierwszą sylabę ze słowa „alchemia”. Pod jego wpływem wielu alchemików zajęło się wyłącznie sporządzaniem lekarstw.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.