Nienawidzę papierosów! Od zapachu dymu jest mi niedobrze! Nie będę już palić! – krzyczy kobieta, która wypalała do tej pory dwie paczki dziennie.
– Zapal choć jednego, przecież twierdziłaś, że bez nikotyny nie możesz żyć – kusi terapeuta.
– Nie chcę, nie mogę, mam mdłości – kobieta chowa twarz w dłoniach.
– Gdy doliczę od dziesięciu do jednego, obudzisz się. Zobaczysz, jakie to szczęście być wolnym od nałogu.
Przez rok, który minął od wizyty u terapeuty, Magda nie zapaliła ani jednego papierosa. Nie miała na to najmniejszej ochoty.
– Paliłam przez dwadzieścia lat. Jedynie, gdy byłam w ciąży, trochę się ograniczałam – wspomina Magda Domagalik, nauczycielka z Poznania.
– Próbowałam wszystkiego: plastrów antynikotynowych, środków uspokajających. I nic! Cierpiałam tak strasznie, że po kilku godzinach abstynencji biegłam do pobliskiego sklepu kupić papierosy. Dymem przesiąknięte były firanki, moje rzeczy, włosy. W końcu lekarz powiedział mi, że moje płuca i oskrzela są w tak złym stanie, że jeżeli chcę być zdrowa, nie mam wyjścia: muszę zerwać z nałogiem.
Piotr opracował własną metodę, która różni się od innych terapii tym, że uczy ludzi „kontrolowanego picia lub palenia”. Człowiek nie zawsze musi zachować całkowitą abstynencję od nikotyny czy alkoholu.
– Wszystko zależy od pacjenta. Czasami zawieram z nim rodzaj swoistej umowy, że na przykład będzie mógł zapalić jednego papierosa na tydzień lub miesiąc albo równie rzadko wypić kieliszek słabego alkoholu – tłumaczy terapeuta. – Chodzi wyłącznie o jego komfort psychiczny, żeby to on rządził nałogiem, a nie nałóg nim. Sugestie hipnotyczne, które podaję, są jednak tak silne, że nie ma mowy, żeby przekroczyć „umówioną” dawkę.
reklama
Jeżeli jednak ktoś miałby na to ochotę, skutki byłyby opłakane. Skończyłoby się silnymi wymiotami, ponieważ zadziałałaby podświadomość. Zawsze najpierw rozmawiam z pacjentem. Staram się dojść przyczyny, dlaczego pali, pije czy nadmiernie objada się słodyczami. Hipnoza działa na podświadomość, na przykład kobiecie pozostającej pod działaniem silnego stresu wyjaśniam, że aby się uspokoić, wcale nie potrzebuje papierosa. W ten sposób zmieniają się wzory zachowań zakodowane w mózgu. Dlatego też można zerwać z wieloletnim nałogiem. To nie nasze ciało potrzebuje sztucznych podniet, tylko psychika.
Zanim Piotr zaczął leczyć za pomocą hipnozy, skończył pedagogikę na uniwersytecie w Równem na Ukrainie. Napisał doktorat i zaczął wykładać na uczelni. Nikomu jednak nie przyznawał się, że interesuje go medycyna alternatywna. Jeździł po ukraińskich wsiach, zbierał przepisy od starych zielarzy, spisywał dawne zaklęcia.
– Intuicja podpowiadała mi, że oprócz oficjalnej nauki jest coś jeszcze – opowiada. – Tym bardziej, że pochodzę z rodziny ukraińskich uzdrawiaczy. Mój dziadek był popem, do którego przychodzili ludzie, żeby leczył ich z najróżniejszych chorób za pomocą tak zwanego nakładania rąk i czytania przy tym odpowiednich wersetów z Biblii. Dziś wiem, że był on bioterapeutą z ogromnymi, wrodzonymi zdolnościami, a przy tym tak religijnym człowiekiem, że był wspierany w tym, co robił, przez samego Boga.
Zdolności te odziedziczył ojciec Piotra, który potrafił rozpędzać... chmury. Gdy zanosiło się na burzę i sąsiedzi mogli nie zdążyć zebrać plonów z pola lub mieli zaplanowane pilne prace w gospodarstwie, natychmiast prosili go o pomoc. Ojciec szedł na pole, zamykał oczy i powtarzał w języku starocerkiewnym modlitwy. Zawsze ulewa przechodziła bokiem, padało kilkanaście metrów przed i za miejscem, w którym stał.
– Niestety, tata zaklęć mnie nie nauczył – mówi Piotr. – Twierdził, że nie jestem gotowy i że mój czas dopiero przyjdzie.
W 1980 roku żona Piotra, Tamara, urodziła córkę Inkę. Radość młodego małżeństwa trwała jednak krótko. Tamara po porodzie czuła się bardzo źle, miała zaburzenia widzenia, traciła przytomność. Lekarze nie mogli znaleźć przyczyny jej dolegliwości. Piotr zawiózł żonę do znanego ukraińskiego zielarza i uzdrowiciela. – Tylko ty możesz pomóc żonie. W głębi serca wiesz, jak – usłyszał.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.