Miłośnicy przygód agenta 007 nawet się nie domyślają, że pierwsza dziewczyna Bonda, piękna Vesper Lynd z "Casino Royale", miała swój pierwowzór. Była nim polska hrabianka Krystyna Skarbek, najbardziej poszukiwany agent brytyjskiego wywiadu.
W czasie wojny czuwała nad nią Czarna Madonna. Ryngraf z Jasnogórską Panią dostała podczas pielgrzymki do Częstochowy. Ojciec, hrabia Jerzy Skarbek, zabrał ją na Jasną Górę w 1920 roku, aby podziękować za zwycięstwo nad bolszewikami. Na ryngrafie był orzeł w koronie obejmujący skrzydłami wizerunek Matki Boskiej, z ciemną twarzą i podwójnym cięciem na policzku. Kiedy przeor klasztoru wręczał go Krystynie, powiedział: - Jest poświęcony, będzie cię chronił od złego, noś go zawsze przy sobie. Nikt wtedy nie przypuszczał, że ryngraf trafia właśnie w ręce przyszłej superagentki, która podczas wojny będzie ratowała życie setkom ludzi.
Niewysoka, zgrabna, ciemnooka i ciemnowłosa Krystyna Skarbek była wyjątkowo piękną kobietą. Kształcona u sióstr zakonnych, znakomicie władała francuskim i angielskim. Świetnie jeździła konno i na nartach. Zdobyła tytuł wicemiss Warszawy, została także Miss Nart Zakopanego, miała liczne grono adoratorów. Można by powiedzieć, że nic jej nie brakowało do szczęścia. Tyle tylko, że rodzina Skarbków była bez grosza.
Ojciec roztrwonił cały swój majątek i jakby tego było mało, to jeszcze milion rubli posagu swojej żony Stefanii Goldfeder, córki żydowskich bankierów. Po jego śmierci trzeba było sprzedać rodzinną Trzepnicę. Pewnie dlatego młoda hrabianka, która pracowała jako sprzedawczyni w warszawskim Salonie Fiata, miała kłopoty z własnym poczuciem wartości. Często mawiała o sobie, że jest ni to, ni owo.
Ciekawe, że wszystkie biografie Krystyny Skarbek opisują jej żydowskie korzenie, ale ona sama nigdy o nich nie wspominała. Do dziś nie wiadomo, czy uważała mezalians ojca za sprawę wstydliwą, czy po aresztowaniu i śmierci matki i brata w Oświęcimiu rozmowa o tych sprawach była dla niej zbyt bolesna. Krystynie nie pozostało nic innego, jak ratować sytuację materialną rodziny, więc wyszła bogato za mąż. Ale w przeciwieństwie do wielu panien w jej sytuacji nie potrafiła żyć w złotej klatce. Wkrótce się rozwiodła i na drugiego męża wybrała sobie niezbyt zamożnego, przystojnego pisarza i dyplomatę Jerzego Giżyckiego. Pod koniec 1938 roku wyjechali razem do Afryki.
Na tatrzańskim szlaku
Tam dotarła do nich wiadomość o wybuchu wojny. Już w październiku znaleźli się w Londynie. Krystyna skontaktowała się z wywiadem brytyjskim i zaproponowała, że przedostanie się do Budapesztu i zorganizuje tam szlak przerzutowy jeńców wojennych na terytorium aliantów. Była doskonałą narciarką i znała wielu tatrzańskich przewodników... Na Węgrzech spotkała dawnego znajomego, Andrzeja Kowerskiego, któremu generał Maczek zlecił przerzut do Francji ukrywających się tu żołnierzy. To spotkanie zaważyło na całym jej dalszym życiu. Kowerski był przystojny, nieustraszony i kochał przygodę jak ona. Od razu przypadli sobie do serca, stali się najbliższymi współpracownikami i kochankami. Chociaż nie miał jednej nogi (stracił ją w wyniku przypadkowego postrzału na polowaniu), nikt nie traktował go jak kaleki. W Anglii skończył kurs skoczków spadochronowych. Sztuczna noga zresztą bardzo się przydawała: przewoził w niej wiele dokumentów i mikrofilmów.
Zimna krew
Krystyna przerzucała do Londynu nie tylko ludzi, lecz także fotografie i szkice zgrupowania wojsk niemieckich na terenie Polski, a potem - na granicy z Rosją. Dzięki tym zdjęciom alianci dowiedzieli się o przygotowaniach Niemiec do wojny ze Związkiem Radzieckim. Od tego momentu Krystynę zaczęto nazywać ulubionym szpiegiem Churchilla i wszystkich Anglików. Podkreślano jej zimną krew i niesamowitą odwagę. Pomiędzy kolejnymi kursami z Węgier do Polski brawurowo uwolniła aresztowanego kuriera z kwatery gestapo. Wkroczyła tam w mundurze niemieckiego oficera, z podrobionymi papierami i fałszywym rozkazem wydania więźnia. Nie znała przy tym niemieckiego i musiał jej towarzyszyć tłumacz. Tak doskonale odgrywała hitlerowską szychę, że nie musiała nic mówić, zastępował ją "podwładny". Wymaszerowała z gestapo bez przeszkód z przerażonym więźniem.
Sama dwukrotnie wpadła w ręce wroga: raz na granicy polsko-słowackiej, drugi raz na Węgrzech. W pierwszym przypadku z zimną krwią podcięła nogi dwom strażnikom podczas przechodzenia przez mostek, umożliwiając w ten sposób ucieczkę sobie i towarzyszowi. Za drugim razem, w grudniu 1940 roku, została wraz Andrzejem Kowerskim aresztowana przez Węgrów, którzy byli doskonale zorientowani w ich działalności.
W więzieniu zaczęła symulować ostatnie stadium gruźlicy tak przekonująco, że trafiła do aresztu domowego. Andrzeja zwolniono, by się nią opiekował. Postanowili uciekać. Krystyna przejechała granicę ukryta w bagażniku samochodu angielskiego ambasadora. W Londynie oboje dostali fałszywe papiery. Ona zmieniła nazwisko na Christine Granville (przy tej okazji odmłodziła się o sześć lat), on na Andrew Kennedy. Oboje wstąpili do angielskich służb specjalnych: SOE - Special Executive Operations. Krystyna przeszła przeszkolenie skoczka spadochronowego i kurs radiooperatora. Była teraz oficerem RAF-u.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.