– Joanno, boisz się głodu... Dlatego nosisz przy sobie batoniki, czipsy. Nie wyjdziesz z domu, jeżeli nie weźmiesz ze sobą czegoś do jedzenia? – Judy, nauczycielka duchowa z Nowej Zelandii, ze współczuciem przygląda się młodej kobiecie.
– To prawda – potwierdza Joanna.
– Od dzieciństwa nazywano mnie łakomczuchem, wszyscy się ze mnie śmiali.
– Widzę, że niedawno się rozwiodłaś, trafiłaś na wyjątkowego brutala...
Judy ma zamknięte oczy, wygląda jakby była w transie.
– Skąd wiesz? Mąż znęcał się nade mną. Dlaczego mam takie życie? – Joanna płacze.
– To, co dzieje się teraz, jest konsekwencją poprzedniego życia – ciągnie Judy. – Umarłaś w obozie w Oświęcimiu, jako młoda dziewczyna. Wszystko, czego doświadczyłaś, było tak straszne, że jest w tobie do teraz. Boisz się głodu. Przyciągasz mężczyzn, którzy są agresywni. Czas się wyzwolić, Joanno.
Na zajęcia przyszło 70 osób. Wszyscy zamilkli. Niektórzy mają łzy w oczach. Przyglądają się Joannie i Judy. Nagle kobieta w kolorowej bluzce zrywa się z miejsca. Podchodzi do nauczycielki.
– To wszystko prawda – wyrzuca z siebie. – Jestem przyjaciółką Joasi od wielu lat. Kiedyś, gdy oglądałyśmy w telewizji film o wojnie i pokazano Oświęcim, ona zaczęła płakać i krzyczeć!
Nigdy nie chciała pojechać do Niemiec, nie lubiła słuchać tego języka. Judy kładzie ręce na głowie Joanny. Zaczyna wypowiadać słowa w nieznanym języku, najpierw wolno, potem coraz szybciej. Ludzie płaczą, krzyczą, zakrywają oczy dłońmi... Trwa to kilka minut. Po chwili nastrój na sali zmienia się – wszyscy są odprężeni, uśmiechnięci.
reklama
– Joanna pozbyła się swoich lęków. Obiecuję, że już nie wrócą – uśmiecha się Judy. – Czy ktoś chciałby jeszcze przyjść do mnie i opowiedzieć, jakiej pomocy potrzebuje? Wiele osób przełamuje wstyd i strach. Judy nie ma czasu na indywidualne rozwiązywanie problemów uczestników warsztatów. Dlatego zaprasza chętnych na publiczną spowiedź.
Kobieta w zielonej sukni chce wiedzieć, dlaczego ciągle choruje na gardło. Mężczyzna w czarnym swetrze narzeka, że każdy jego związek jest nieudany, a on marzy o żonie i dzieciach. Starsza pani ma sny, w których lata i widzi piękne, uśmiechnięte postacie. Nie bardzo ma ochotę na powrót do szarej rzeczywistości. Judy zamyka oczy. Znowu jest w transie, pojawiają się odpowiedzi.
– Gardło przestanie boleć, jeżeli będzie się codziennie medytować i wizualizować białą, leczącą energię. Mężczyzna na miłość musi jeszcze poczekać, w poprzednim życiu był pustelnikiem, który stronił od ludzi. Starsza pani w snach wspomina Atlantydę, na której możliwa była lewitacja.
– W jaki sposób pomagam ludziom? – uśmiecha się Judy. – Do uzdrawiania duszy i ciała używam języka światła, który oddziałuje na człowieka na płaszczyźnie energetycznej. W myślach zadaję pytanie, a po chwili przed moimi oczyma przesuwają się obrazy. Tak właśnie było w przypadku Joanny. Widziałam dziewczynę w obozie koncentracyjnym, bitą, pracującą ponad siły, głodną. Nie mam wpływu na to, co zobaczę, informacje przychodzą same. Potem zaczynam mówić językiem światła. Wiem, że ma pozytywny wpływ na ludzi. Nieraz po długim czasie dostaję e-maile czy listy, że ich los się zmienił. Dla niektórych język światła może być zbiorem przypadkowych sylab czy dźwięków. Dla mnie jednak jest narzędziem, dzięki któremu pomagam ludziom.
www.iww.com.pl
dla zalogowanych użytkowników serwisu.