Jedzenie kaszy nie tylko usprawnia przemianę materii, ale jest też jednym z najbezpieczniejszych sposobów oczyszczania organizmu. Nie darmo kasze znajdują się w podstawie piramidy zdrowego żywienia. Zachowują bowiem walory odżywcze ziaren i nasion, z których powstały.
Dostarczają dużo łatwo przyswajalnych, ale i wysokoenergetycznych węglowodanów, sporo białka, odrobinę zdrowego, roślinnego tłuszczu (około 2 procent), mnóstwo błonnika, w tym także nie trawionej celulozy, która przechodzi przez przewód pokarmowy jak miotła, wchłaniając wszystkie produkty fermentacji i poprawiając perystaltykę jelit. Wraz z kaszami spożywamy też skrobię i dużo składników mineralnych, zwłaszcza fosforu, wapnia, magnezu i żelaza oraz witaminy B1, B2 i PP.
Dietę kaszaną wzbogaconą warzywami, owocami i świeżo przygotowanymi sokami owocowo-warzywnymi można stosować nawet do 14 dni. Z pożytkiem dla urody, zdrowia i dla ducha, bo zawarte w kaszy węglowodany ułatwiają wytwarzanie przez mózg większych ilości serotoniny, gwarantującej pogodny nastrój.
Na stole u Kuroniów
Zapomniana dziś mamałyga, czyli kaszka kukurydziana, dotarła wraz z kukurydzą do Europy z Ameryki. Na dobre zadomowiła się w kresowej kuchni. Maciej Kuroń wspomina, że w czasach biedy i prześladowań jego ojca Jacka, z pochodzenia kresowiaka, w domu często jadali coś w rodzaju ukraińskiej kuleszy: gotowało się garnek mamałygi, wylaną na płaską powierzchnię i wystudzoną kaszkę krajało się w duże kwadraty, na nich układało bryndzę – i było to jedyne pożywienie, dla domowników oraz dla gości, zawsze licznych u Kuroniów.
Chińska przeplatanka
Chińczycy jadają różne kasze w zależności od pór roku:
dla zalogowanych użytkowników serwisu.