Dochodziła siódma rano, kiedy ciszę w zameczku myśliwskim w Mayerling rozdarł odgłos rewolwerowego wystrzału.
Kamerdyner arcyksięcia Rudolfa wpadł do jego apartamentów i nie mógł uwierzyć własnym oczom. Na podłodze leżał martwy książę, a obok nie dająca znaków życia jego przyjaciółka, baronówna Maria von Vetsera. Wyglądało na to, że oboje postanowili odegrać słynną scenę z „Romea i Julii”. Ale to nie były aktorskie popisy. Z perskiego dywanu na marmurową posadzkę cienką strużką płynęła krew.
Był 30 stycznia 1889 roku i nikt nie zdawał sobie sprawy, że właśnie zegar historii zaczął odliczać czas do wybuchu I wojny światowej. Siedem lat wcześniej, po długich zabiegach dyplomatycznych, cesarz Niemiec Wilhelm II zbudował wreszcie militarną koalicję trzech państw: Niemiec, Austro-Węgier i Włoch. Jego plan uderzenia na Francję, Anglię i Rosję stawał się coraz bardziej realny, a możliwość odniesienia zwycięstwa była zupełnie prawdopodobna. Głównie chodziło o nowy, „sprawiedliwy” dla Niemiec podział kolonii w Afryce.
Wilhelm II miał jednak pewien problem. Otóż wkrótce po zawarciu sojuszu wyszło na jaw, że Franciszek Józef, władca Austro-Węgier, nie pali się do wojny, a na wejście w koalicję zgodził się tylko dlatego, że stanowiła doskonały straszak dla Rosjan, którzy mieli zakusy na część Galicji i południowe Bałkany. Cesarz Niemiec zaczął więc szukać poparcia u syna Franciszka Józefa, Rudolfa. I tu spotkała go jeszcze większa niespodzianka, bo okazało się, że młody następca tronu jest w swoich poglądach profrancuski i prorosyjski!
Co więcej, niemiecki wywiad odkrył, że Francja namawia arcyksięcia, by wziął udział w swoistym zamachu stanu. Najpierw Rudolf – popierając dążenia wolnościowe Madziarów – miał ogłosić się królem Węgier, a potem przy pomocy wojsk węgierskich i zaufanych oddziałów austriackich przejąć władzę. Austro-Węgry stanęłyby po stronie przyszłej Ententy. Cesarz Niemiec nie mógł do tego dopuścić.
Musiał działać. Postanowił znaleźć na dworze austriackim innego sojusznika. Wybór padł na 26-letniego bratanka cesarza Franciszka Józefa, arcyksięcia Ferdynanda. Miał on ogromne ambicje imperialne i głosił odmienne poglądy niż Rudolf. Ale w kolejce do tronu był dopiero trzeci: za Rudolfem i swoim ojcem, Karolem Ludwikiem, sędziwym bratem cesarza. Aby zwiększyć szanse Ferdynanda na sukcesję i jednocześnie uniemożliwić dokonanie zamachu stanu w Austro-Węgrzech, Wilhelm II postanowił „tylko” skompromitować Rudolfa. Udało mu się go zgładzić.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.