Twój wzrok potrafi namalować na ścianie to, o czym myślisz.
Kiedy rankiem 23 sierpnia 1971 roku Maria Pereira przekroczyła próg kuchni swojego skromnego mieszkania w hiszpańskiej miejscowości Belemez de la Moraleda, zobaczyła na cementowej podłodze kuchni zadziwiającą plamę. Plamę, która w żaden sposób nie dawała się zmyć. Po kilku nieudanych próbach zrezygnowała z jej usunięcia. Stwierdziła jednak z przerażeniem, że plama... żyje!
Chyba każdy człowiek chociaż kilka razy w życiu doświadczył stanu, w którym coś, co uparcie obserwował, nagle zmieniało kształt. Zdarza się to szczególnie wtedy, kiedy leżąc na kanapie lub na plaży, patrzymy bezmyślnie przed siebie, swobodnie puszczając wodze fantazji. I nagle, na przykład ze wzoru na ścianie, powstają całkiem nowe światy. To nasza wyobraźnia rozbija te wzory na maleńkie elementy i potem znowu je składa, tym razem według naszego podświadomego pomysłu.
Zdarza się też, że w czasie przemęczenia czy w stanach chorobowych, kiedy nasz organizm trawi gorączka, na powierzchniach, na których dłużej spoczywa nasz wzrok, widzimy coś, co w rzeczywistości nie istnieje. Nasz mózg puszczony "samopas" dostarcza obrazów, które podświadomie chcemy oglądać. Ponieważ w stanach chorobowych lub zupełnego relaksu jego prawa półkula musi się skupić na zwiększeniu kontroli nad fizjologicznymi czynnościami naszego organizmu, nie ma więc czasu, by kontrolować lewą. A ta wyrwawszy się spod troskliwej opieki - szaleje. To zjawisko zwie się naukowo "obrazy ejdetyczne" i jest uznawane przez neurologów za stan normalny. Okazuje się jednak, że nasz mózg potrafi coś więcej...
Plama, którą zobaczyła na podłodze swojej kuchni Maria Pereira, powoli zmieniała kształty, aż w ciągu tygodnia uformowała się w wizerunek twarzy. Pani Maria początkowo nic nikomu nie mówiła, będąc przekonana, że to wyobraźnia płata jej figle. Miała nawet zamiar udać się do lekarza na badania, ale poczekała na powrót męża z urlopu. Kiedy wreszcie pan Pereira wrócił, też zobaczył wyraźny wizerunek twarzy na podłodze. Nie był to więc wybryk wyobraźni.
Państwo Pereira dokładnie obejrzeli twarz i porównali ją ze zdjęciami w rodzinnych albumach. Przypuszczali bowiem, że może ulegli zbiorowej halucynacji i widzą kogoś z dalszej rodziny, o kim być może podświadomie myśleli. Niestety, to był ktoś nieznajomy. Wiadomość o zdarzeniu szybko się rozeszła. W obawie przed tłumem ciekawskich, władze gminy nakazały wykuć portret z podłogi, umieścić w ramach i wywieźć do podmiejskiego kościółka. Wkrótce jednak obraz stamtąd zniknął. Powrócił na ledwo co naprawioną podłogę w domu państwa Pereira, dokładnie w to samo miejsce. Wykuto go więc jeszcze raz z podłogi i wyniesiono, a on ponownie "powrócił". Teraz zbadano dokładnie, co znajduje się pod podłogą. Prócz cementu, piasku i gliny nie znaleziono niczego, co mogłoby wywoływać obraz. A on nadal się pokazywał...
dla zalogowanych użytkowników serwisu.