Działająca w Waszyngtonie federacja, zbierająca dane na temat tajnych rządowych projektów wojskowych, zwanych "czarnymi projektami", szacuje, że budżet przeznaczony na nie wynosi 30-35 mld USD. Czy mają one jakiś związek z UFO?...
Zaskakująco wielu ludzi wierzy w UFO. Wśród nich można znaleźć nie tylko zaciętych fantastów, ale też licznych przedstawicieli świata nauki o niepodważalnym dorobku. - Kilometry przebadanych i uwiarygodnionych taśm filmowych oraz zeznania naocznych świadków, w tym doświadczonych pilotów, nie są wymysłem. Wyraźnie widać, jak nieznane obiekty w kształcie kul, dysków, cygar, trójkątów rozwijają błyskawicznie nieprawdopodobne prędkości i dokonują tak nagłych zwrotów, do jakich nie jest zdolny żaden pojazd latający, wytworzony przez człowieka. UFO istnieje! - twierdzą jego zwolennicy.
- Taśmy to za mało, pokażcie bardziej namacalne dowody, które można przeanalizować w laboratoriach - odpowiadają ich przeciwnicy. Niestety, takich dowodów brakuje. Duże nadzieje na ich znalezienie wzbudziło odkrycie dokonane przez geologów poszukujących w 1991 roku złota w górach Uralu.
Uralskie spiralki
Podczas badania próbek gleby natrafili oni na metalowe spiralki grubości ludzkiego włosa. W dwa lata później poszukiwacze złota znaleźli takie same spiralki w innym miejscu w górach; natrafili na nie ponownie w 1995 roku. Leżące w dużych odległościach od siebie zostały zebrane, przewiezione do moskiewskiego Instytutu Geologii i poddane badaniom. Okazało się, że są to wolframowe druciki nawinięte na rdzenie z molibdenu. Ich wiek oszacowano wstępnie na tysiące lat. Rosyjscy naukowcy zdecydowali się przekazać fragment znaleziska brytyjskim kolegom, by potwierdzili ich wnioski.
Jednak do tego nie doszło. Wolframowe druciki na molibdenowym rdzeniu są takie same, jak w dzisiejszych żarówkach. Ponadto w próbkach ziemi znaleziono dodatkowe zanieczyszczenia, np. piryt, używany do wyrobu stalówek. Pojawiła się więc wątpliwość, że znaleziska mogą być wysypiskami odpadów przemysłowych. Przecież na Uralu do tej pory działają liczne utajnione fabryki. A o ochronę środowiska nikt się tam specjalnie nie troszczy - orzekli Brytyjczycy. I tym sposobem dowód na istnienie cywilizacji pozaziemskiej stanął pod dużym znakiem zapytania.
reklama
Przesyłka dla Lindy Kolejną sensacją dla UFO-logów stała się paczka, którą w 1996 roku otrzymała brytyjska dziennikarka radiowa Linda Howe, specjalizująca się w programach popularno-naukowych. Anonimowy nadawca paczki, w której był srebrzysty materiał, wyjaśniał listownie, że jego dziadek znalazł to w latach 40., w miejscu katastrofy pojazdu powietrznego w Nowym Meksyku. Czyżby ślady prowadziły do osławionej bazy w Roswell, gdzie, jak głosi plotka, rozbił się pojazd pozaziemski, a według oficjalnych wyjaśnień doszło jedynie do katastrofy balonu meteorologicznego? Linda, jako rasowa dziennikarka, skontaktowała się z prestiżowymi laboratoriami. Dokładną analizę przedmiotu przeprowadzili naukowcy ze znanego brytyjskiego Laboratorium Energii Atomowej, współpracujący z Uniwersytetem Cambridge.
Stwierdzili, że materiał składał się z wielu bardzo cienkich warstewek, utworzonych z kombinacji magnezu i bizmutu. Każda z nich różniła się nieco od pozostałych. Materiał nie mógł - ich zdaniem - pochodzić z przestrzeni kosmicznej. Magnez topi się w dość niskich temperaturach, więc nie przetrzymałby przejścia przez atmosferę okołoziemską. Dziennikarka była pewna, że uda się jej trafić do miejsca wytworzenia próbki. Ale laboratoria najpoważniejszych koncernów chemicznych odpowiedziały: to nie u nas. Nikt nic nie wiedział w Narodowym Laboratorium Metalurgicznym. Trop rozpłynął się w niebycie.
Żuk, Naleśnik i Aurora W odległym, pustynnym zakątku USA leży obszar nazywany Strefą 51. Niejednokrotnie amerykański rząd zaprzeczał krążącym pogłoskom o istnieniu tam tajnej bazy sił powietrznych. Dopiero w 1990 roku rosyjski satelita szpiegowski zdołał po raz pierwszy sfotografować tę, ponoć nieistniejącą, bazę. W niej właśnie prowadzi się testy tajnych pojazdów latających dla amerykańskiej armii i wywiadu, których wygląd i techniczne możliwości świetnie pasują do opisów UFO. W niedawno odtajnionych dokumentach sił powietrznych dziennikarze doszukali się danych, że już w 1955 roku, w centrum technicznym amerykańskiego wywiadu lotniczego rozpracowywano prototyp samolotu w kształcie spodka, który opatrzono kryptonimem "Srebrny Żuk".
Obiekt, przystosowany do lotów na znacznych wysokościach, startował pionowo w górę i poruszał się z szybkością naddźwiękową. Czy właśnie "Żuki" były widziane i filmowane jako "latające talerze"? Nie wiadomo. Dziennikarzom udało się także skłonić do wspomnień byłego inżyniera Thomasa Smitha, pracującego tuż po wojnie nad konstrukcją tajnego samolotu. Opisał on widziany tam przy okazji prototyp samolotu odrzutowego, nazwanego "Naleśnikiem" ze względu na nietypowy kształt.
Inny emerytowany pracownik lotnictwa zrelacjonował swój 10-dniowy pobyt w Strefie 51. Został tam przywieziony do wykonania pewnej precyzyjnej pracy. Z sypialni musiał wychodzić w specjalnych okularach, które uniemożliwiały mu spoglądanie na boki. Przed sobą, ostro, widział tylko przestrzeń na odległość 10 metrów, reszta rozpływała się we mgle. Mimo to spostrzegł owalne pojazdy i dziwne, unoszące się światła.
Nieoficjalne źródła przebąkują o realizowanym tam od dłuższego czasu projekcie "Aurora". Jednym z jego tworów jest pojazd powietrzny w kształcie trójkąta, z okrągłym akceleratorem. Wewnątrz, z szybkością 60 tysięcy obrotów na minutę, wiruje sprężona pod wysokim ciśnieniem i oziębiona plazma rtęciowa. Ponoć pojazdy te wyglądają zupełnie jak z filmów science fiction... Lotnictwo wojskowe ogłosiło już oficjalnie, że nie realizuje żadnych projektów latających maszyn, które mogłyby przypominać UFO. To zrozumiałe.
Dla służb specjalnych znacznie wygodniejsze jest, by zauważony gdzieś na niebie "dziwny pojazd" przypisano "obcym" i odstąpiono od gorliwego poszukiwania planów "spodka" czy "cygara". Czy zatem tajne projekty wojskowe wykluczają istnienie UFO? Niekoniecznie. Niektórzy UFO-lodzy są przekonani, że katastrofa w Roswell zdarzyła się naprawdę. I że odtąd w tajnych laboratoriach wojskowych zaczęto rozpracowywać i odtwarzać technologię, która "spadła z nieba".
Inga
dla zalogowanych użytkowników serwisu.